Janecki powołał się na dokumenty Instytutu Pamięci Narodowej.
W poniedziałek "Wprost" napisał, że służby specjalne PRL mogły wiedzieć o planach zamachu na papieża dzięki notatce dostarczonej centrali w Polsce przez oficera wywiadu wojskowego, z którą jego przełożeni nic nie zrobili. Guz jest autorem m.in. książek "Zamach na papieża mroczne siły nienawiści. Nowy ślad" i "Strzały na pl. Św. Piotra".
W programie TVP "Warto rozmawiać" mówił, że nie ma dowodu na to, by istniały powiązania komunistycznych służb specjalnych z tym zamachem. Janecki zarzucił mu wtedy współpracę z bezpieką.
"Pan - poszukiwacz prawdy - od 1960 r. był współpracownikiem wywiadu cywilnego PRL pod kryptonimami <Gustek> i <Jan Zdrowy>" - powiedział Janecki. Pokazał też dokumenty IPN, z których ma wynikać, że od 1962 r. Guz dostawał od SB pieniądze.
Guz odparował, że przyszedł "zaproszony na program, w którym miano dyskutować na temat kulis zamachu na papieża". "W inscenizacji jakiejś dzikiej lustracji nie będę uczestniczył" - dodał i zaprzeczył, by współpracował z bezpieką. Sugestie, że jego książki o zamachu inspirowało SB nazwał bzdurą.
"To jest kompletna bzdura. To jest normalna robota dziennikarska" - dodał. "Pracowałem w PAP-ie, miałem niesłychanie obszerny dostęp
do źródeł i publikacji, zachodnich również. Tego nie mieli inni koledzy z innej redakcji. My byliśmy przeładowani informacjami na temat kulis zamachu na Jana Pawła II, to wszystko było tylko brać. Ja nie potrzebowałem niczego innego" - mówił Guz.