"Lepiej, aby ks. Jankowski miał robotę, a nie myślał, jak znowu zabłyszczeć" - to fragment jednej z notatek, napisanej przez kpt. Grzegorza Romanowskiego po spotkaniu z TW "Szejkiem". Taki pseudonim miał ksiądz Lauer. Informował o szczegółach kościelnych przygotowań do pielgrzymki papieża w Gdańsku w czerwcu 1987 r. Opowiadał też o tym co, się dzieje w diecezji gdańskiej i o relacjach między biskupem Tadeuszem Gocłowskim a ks. Jankowskim.

Według notatek oficera SB, spotkania z ks. Lauerem odbywały się w jego prywatnym mieszkaniu. Podczas jednego z nich esbek podarował duchownemu butelkę brandy.

Z notatek opublikowanych w książce wynika, że ks. Lauer nie był jedynym informatorem SB w kurii. Znajdują się w niej jeszcze raporty z rozmów z dwoma innymi księżmi.

Swoje akta ks. Henryk Jankowski dostał z IPN w czerwcu ubiegłego roku. Kilka miesiący później ujawnił nazwiska 37 tajnych współpracowników SB. Wśród nich wymienił m.in. właśnie księdza Lauera a także obecnego biskupa włocławskiego Wiesława Meringa (TW "Lucjan"). W książce nie ma jednak żadnych śladów tej współpracy. "Brak tych sprawozdań może wynikać choćby z tego, że TW <Lucjan> nie donosił na ks. Jankowskiego. Prawdopodobne jest także, że zniszczone zostały wszystkie dokumenty dotyczące ks. Wiesława Meringa, ale nie można też ostatecznie wykluczyć ewentualności, że w ogóle ich nie było" - pisze Raina.