Ratownicy szukali zaginionych już w nocy. W rejon Zawratu wyruszył patrol, bo schodzący ze szczytu turyści powiedzieli TOPR-owcom, że po drodze spotkali dwóch mężczyzn. Jednak nie byli to poszukiwani warszawiacy.
Dzisiejsza akcja poszukiwawcza była bardzo trudna. W górach padał gęsty śnieg, prawie nic nie było widać. Gdy tylko pogoda poprawiła się, w niebo wzbił się śmigłowiec. To właśnie z tej maszyny ratownicy dojrzeli ciała.
TOPR-owcy podejrzewają, że warszawiacy wyszli ze schroniska na zwykłą wycieczkę. Nie zabrali ze sobą sprzętu wspinaczkowego. O tym, że nie ma z nimi kontaktu, powiadomiła TOPR matka jednego z mężczyzn.
Ratownicy mogliby znaleźć zaginionych dzięki ich telefonom komórkowym. Mimo że aparaty milczą, można je namierzyć dzięki sieci nadajników operatora telefonii komórkowej. Jednak zakazują tego ratownikom przepisy. "Od lat walczymy, by je zmienić. Bezskutecznie" - powiedział Jan Krzysztof z TOPR.