Szef Międzynarodowych Targów Gdańskich Andrzej Spiker powiedział, że ubrany w garnitur mężczyzna pojawił się tuż po godz. 8 pod pomieszczeniem depozytowym. Pokazał dokument tożsamości ochroniarzowi pilnującemu drogocennego towaru. Złodziej miał podrobione dokumenty jednego z właścicieli firmy. Okazał też kartę elektroniczną, dzięki której mógł otworzyć drzwi do depozytu. Poprosił ochroniarza o wydanie brylantów. Strażnik nie miał zastrzeżeń co do autentyczności dokumentów, otworzył sejf i wydał drogocenne kamienie. Oszust, nie wykazując żadnych oznak zdenerwowania, schował brylanty do teczki i grzecznie kłaniając się ochroniarzowi, wyszedł z hali targowej.
"To było sprytnie zaplanowane oszustwo, gigantyczne oszustwo" - mówi "Faktowi" prezes Spiker. Policja nie potwierdza takiego scenariusza zuchwałej kradzieży, ale także nie zaprzecza.
Pewne jest jednak, że jeden z Belgów - pracowników okradzionej firmy - zeznał, że przed kradzieżą zginęła mu elektroniczna karta, umożliwiająca poruszanie się po targach biżuterii. Przy jej pomocy można było wejść do depozytu, w którym na noc chowano cenne eksponaty. Belg nie jest jednak pewny, czy ktoś mu kartę ukradł, czy po prostu ją zgubił.
Eksperci uważają, że kradzież to raczej robota fachowców. Skradzione diamenty mogą być już za granicą. Łatwo je przemycić, bo według rzeczoznawcy kamienie o tej wartości zmieszczą się w torbie po cukrze - jeśli są małe - albo nawet w paczce po papierosach - jeśli są większe i mają ok. sześciu milimetrów średnicy. "To mogło być nawet 150 kamyczków" - mówi dziennikowi.pl Tomasz Kłoczewiak, prezes Stowarzyszenia Rzeczoznawców Jubilerskich.
Od godz. 11, kiedy poinformowano o zniknięciu diamentów, funkcjonariusze wyjaśniali, jak przebiegła kradzież i przesłuchiwali świadków. Także straż graniczna włącza się w akcję. "Podnosimy naszą czujność" - mówi dziennikowi.pl rzecznik komendy głównej straży granicznej płk Wojciech Lechowski.
Wystawcy z firmy Benelux Diamonds zdeponowali warte fortunę diamenty u dyrekcji targów. Byli pewni, że kamieniom nic nie grozi. Jednak gdy wczoraj po nie przyszli, z przerażeniem stwierdzili, że zniknęły.
"O kradzieży policję poinformowano o godz. 11.00. Nie wiadomo jeszcze, czy złodziej miał klucz do pomieszczenia, w którym schowano brylanty, czy też było to klasyczne włamanie" - mówi Dominika Przybylska z gdańskiej policji. Policyjni technicy zbierają ślady włamania. Sprawdzają też nagrania z kamer przemysłowych i przesłuchują świadków.
"Do pomieszczenia, z którego zniknęły diamenty, mieli dostęp wszyscy wystawcy" - poinformowała dziennik.pl komisarz targów Ewa Rachoń.
To nie pierwsze takie włamanie w Europie w ostatnich dniach. Kilka dni temu z banku w Antwerpii złodziej ukradł diamenty warte 21 milionów euro. Jak dowiedział się dziennik.pl, policja sprawdza także, czy kradzież w Gdańsku może mieć związek z tą w Belgii.
Międzynarodowe Targi Bursztynu, Biżuterii i Kamieni Jubilerskich AMBERIF odbywają się w Gdańsku po raz czternasty. Bierze w nich udział ponad 450 firm z 37 krajów świata - przedstawiciele i właściciele hurtowni, sieci handlowych, sklepów, galerii i muzeów.