O Stanisławie Gierek opowiadano pod koniec lat siedemdziesiątych niesamowite historie. W tym tę najsłynniejszą: o lataniu rządowym samolotem do fryzjerki w Paryżu. W czasie przygotowywania książki o jej mężu spytałem panią Stanisławę: Jak to było z jej cotygodniowymi wizytami u fryzjera w Paryżu?

Pani Stanisława spojrzała wtedy na mnie, jak na głupiego i odpowiedziała pytaniem na pytanie: "Czy pan wierzy w takie brednie?". Po czym dodała: "Czy ja jestem idiotką, aby mężowi sprawiać tego rodzaju kłopoty?. To brednie rozgłaszane przez ubeków. Oni po odejściu męża z KC sprawdzali, czy był górnikiem w Belgii, jeździli tam, a o mnie rozpowiadali takie wyssane z palca opowieści".

W rzeczywistości Gierkowa, wraz z synami, nigdy nie słynęła z ekstrawagancji. Chociaż oczywiście nie była całkiem bez grzechu. W latach siedemdziesiątych obiecała swemu kuzynowi, który był skrzypkiem w Wielkiej Orkiestrze Symfonicznej w Katowicach, że będzie kierował słynnym WOSPR-em. Gdy pojęła, że był to błąd, wycofała się z tego. Nie pojmowała dowcipów Olgi Lipińskiej i zabiegała o zdjęcie jej kabareciku z ekranu. Gdy zrozumiała, że u męża nic nie wskóra, pogodziła się z tym.

Pani Stanisława znana była z tego, że dobierała Edwardowi garnitury, a zwłaszcza krawaty. Dzięki temu był najlepiej ubranym przywódcą partii.Mało było takich rodzin, jak małżeństwo Gierków. Edward i Stanisława, z domu Jędrusik, stanowili zgodną parę. Byli sobie wierni i życzliwi aż do śmierci Edwarda w 2001 roku.

Stanisława Jędrusik pochodziła z zagłębiowskiej rodziny górniczej. Przez całe pokolenia kobietom i mężczyznom z takich rodzin pisany był pracowity los. Mężczyźni, jeśli nie mieli pecha, fedrowali na kopalniach, a kobiety zajmowały się rodziną i dbały, aby mężowi i dzieciom niczego nie brakowało. Gdy Stanisława poznała Edwarda Gierka w 1936 roku, był on w fatalnej sytuacji. Miał za sobą strajkową ekstradycję z Francji i wilczy bilet zabraniający powrotu nad Sekwanę, a także zaliczoną dwuletnia służbę wojskową. Po jej zakończeniu Edward nie miał pracy. Próbował zarabiać w biedaszybach, a następnie w cegielni. Tyle że za dniówki płacono mu cegłami.

W tej sytuacji, by założyć rodzinę, niezbędna była emigracja z Polski. W końcu w 1937 roku - wkrótce po ślubie - udało się młodemu małżeństwu opuścić Polskę. Zamieszkali w domku w przykopalnianej osadzie koło Genku w Belgii. W małżeństwie Gierków układało się dobrze. Edward w sprawach rodzinnych był z natury pantoflarzem. Było tak za sprawą matki, która wychowywała syna sierotę twardą ręką i wpoiła mu szacunek do kobiet. Na tym szacunku, a nie był on na pokaz, opierała się rodzinna filozofia Gierka.

Można powiedzieć, że przez długi czas prym w domu wiodła pani Stanisława. Tak było zwłaszcza w Belgii. Tam Gierek został ojcem trzech synów, z których jeden, średni, zmarł w dzieciństwie. Znamienne, że Stanisława Gierek nigdy w życiu nie pracowała zawodowo. Gdy mąż był na politycznym topie, nigdy nie chciała niczym zarządzać, nie szarogęsiła się w KC jak żona Gomułki.

Powtarzała, że zna swe miejsce w szyku, natomiast za swoje królestwo uznawała prowadzony przez siebie dom. Oboje zresztą preferowali życie rodzinne. Nie lubili zapraszać gości, bardzo często razem oglądali telewizję i filmy na wideo, które przywożono im z Radiokomitetu. Tak było w ich domu w Katowicach, który był prezentem od partii. Kiedy Edward przestał być I sekretarzem, mieszkali - przez całe lata 80. - w wielkim domu w Ustroniu Śląskim. Pani Stanisława przez lata chętnie korzystała z pomocy gosposi, która była kuzynką Gierków.

W jej życiu były dwa trudne okresy. Pierwszy przypadł na czas po emigracji. Została wówczas rozdzielona z mężem na ponad dwa lata. Gierka bowiem partia zatrzymała w Warszawie. Tam zdobywał szlify aparatczyka, a żona z dziećmi ulokowała się u teściowej w Zagórzu. Druga próba przypadła na lata osiemdziesiąte po politycznym upadku męża. Szczerze mówiąc, do końca życia nie bardzo rozumiała przyczyny upadku Edwarda. Z odejściem męża z posady genseka godziła się nieraz, natomiast nie pojmowała fali niechęci, a nawet nienawiści, którą wraz z rodziną musiała znosić. Wtedy to bardzo trudnym dla niej wydarzeniem były rozwody obu synów. Z tymi rozwodami nie tylko wiązało się rozbicie ich małżeństw, lecz także przerwanie jej kontaktów z wnukami. A tego coraz bardziej wiekowej babci brakowało.















Reklama