To, czy komisja zjedzie na miejsce wybuchu, ponad 1300 metrów pod ziemią, nie jest jeszcze pewne. Wszytko zależy od tego, czy stężenie metanu będzie na tyle małe, że nie będzie groźby ponownego wybuchu. Komisja do końca maja ma ogłosić swój końcowy raport z prac. Według ekspertów z Wyższego Urzędu Górniczego, tylko schodząc do miejsca tragedii można ostatecznie wyjaśnić wszelkie wątpliwości.

Reklama

Miejsce wybuchu przygotowywano do wizji lokalnej już kilka miesięcy. Specjalne zastępy ratownicze musiały zdemontować tamę przeciwwybuchową, która odgradzała rejon katastrofy od pozostałej części kopalni. Wcześniej zlikwidowano tam zbiorniki wodne i przewietrzano korytarz. Uruchomiono także wentylację wyrobiska.

Podczas wizji prokuratorzy i eksperci pobiorą do zbadania próbki materiałów i elementów sprzętu używanego pod ziemią. Wyniki prawdopodobnie potwierdzą wcześniejsze ustalenia komisji, że w kopalni prowadzono roboty górnicze, mimo przekroczenia dopuszczalnego stężenia metanu.

Gliwicka prokuratura prowadząca niezależne śledztwo zatrzymała do tej pory dwie osoby - nadsztygara z prywatnej firmy Mard, która prowadziła prace na zlecenie kopalni i sztygara ds. wentylacji z kopalni.