"Rzeczpospolita" sugeruje, że była to zemsta hakerów za to, że policja ściga ich za łamanie praw autorskich. Nieuczciwi informatycy rozpowszechniają bowiem w Polsce zagraniczne filmy, które jeszcze nie weszły do naszych kin. Dorabiają do nich także polskie listy dialogowe i rozpowszechniają je na specjalnych stronach. To oni mieli zaatakować serwer. Zemścili się w ten sposób za ostatnią akcję policji, która zatrzymała dziewięć osób za rozpowszechnianie amatorsko przetłumaczonych napisów do pirackich filmów.

Całe szczęście, że zaatakowana witryna nie miała połączenia z policyjną bazą danych. Gdyby była z nią powiązana, hakerzy mogliby przeglądać, zmieniać lub niszczyć dane o przestępcach i policyjnych śledztwach.

Policja twierdzi, że nie może ścigać hakerów, bo nie pozwala jej na to prawo. Polskie przepisy nie przewidują karania za wysyłanie milionów sygnałów do czyjegoś serwera. Każdy może łączyć się z cudzym serwerem tyle razy, ile mu się żywnie podoba. Karana jest tylko kradzież danych, praw autorskich lub wyrządzenie szkody w oprogramowaniu. Zatem hakerzy, którzy zablokowali serwer policji, mogą się czuć na razie bezkarni.

Ale tylko na razie. "Rzeczpospolita" informuje bowiem, że Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje zmiany w prawie karnym. Dzięki nim zablokowanie cudzego serwera również stanie się przestępstwem.