"Romuald Cieślak prawdopodobnie noc spędzi w policyjnej izbie zatrzymań, a do aresztu trafi dopiero jutro" - mówi Piotr Bieniak ze śląskiej policji.

Skazani za masakrę górników z kopalni "Wujek" w 1981 roku nie pojawili się w sądzie. Ponieważ orzeczona kara dla zomowca jest surowa, sąd wydał nakaz jego aresztowania. Policjanci byli w mieszkaniu Cieślaka, pukali, nikt im nie otworzył. Dlatego zawiadomienie o skazanym trafiło do policji w całym kraju i służb granicznych, tak by skazany zomowiec nie mógł uciec z Polski.

Wieczorem jednak sam zgłosił się na policję w Katowicach.

Romuald Cieślak dowodził oddziałem ZOMO w czasie pacyfikacji kopalni "Wujek" 16 grudnia 1981 roku. Wydał rozkaz strzelania do górników. Od milicyjnych kul zginęło wtedy dziewięciu strajkujących.

Cieślak nie czuje się winny. "Mam czyste sumienie i spokojnie będę sobie żył" - takie szokujące wyznanie padło z jego ust w programie TVN "Superwizjer".