Tragedia wydarzyła się pod koniec kwietnia w Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. Ale prof. dr hab. med. Maciej Jóźwik wciąż nie może się otrząsnąć. Musi przerwać rozmowę z dziennikarzem "Super Expressu". Kiedy dochodzi do makabrycznych szczegółów, załamuje się i wychodzi z gabinetu. Wraca jednak i kończy relację.

29 kwietnia wieczorem do profesora trafiła rodząca kobieta. Była w 29. tygodniu ciąży. Tuż przed porodem profesor dowiedział się, że jest zarażona gronkowcem. Dziecko pewnie też. Prof. Jóźwik szybko podjął decyzję i rozciął brzuch.

Ale wokół główki dziecka zacisnął się mięsień macicy. Lekarz ciągnie raz, drugi, trzeci. Nagle główka dziecka oddziela się od reszty ciała. Na sali zapanowała cisza.

"Chłopiec ważył 600 gramów" - mówi "Super Expressowi" załamany lekarz. Matka nie wini go jednak za śmierć dziecka. Wie, że operacja była wyścigiem z czasem i ona też mogła umrzeć. Sprawę bada jednak białostocka prokuratura.