"Siłami komitetu bezpieczeństwa narodowego rozpracowaliśmy agentów polskiego wywiadu" - obwieściło triumfalnie białoruskie KGB. Wobec piątki zatrzymanych wszczęto już postępowanie. Nikt jednak nie wyjaśnia, o co dokładnie są oskarżani. Wiadomo tylko, że gdyby zostali uznani przez białoruski sąd za winnych zdrady państwa, mogą dostać nawet 15 lat więzienia. Za działalność szpiegowską, która doprowadziła do czyjeś śmierci, grozi nawet kara śmierci.
"Na tym etapie zbyt wcześnie, by coś na ten temat można było powiedzieć. Strona polska zajmie stanowisko w tej sprawie w stosownym czasie" - mówi dziennikowi.pl Zbigniew Wassermann, minister ds. specłsłużb.
Sekretarz prasowa ambasady RP w Mińsku Monika Sadkowska powiedziała, że polski konsulat nie miał zgłoszeń o zatrzymaniu obywateli polskich. "Niczego nie mogę jeszcze potwierdzić w tej sprawie" - powiedział zaś dziennikowi.pl Robert Szaniawski, rzecznik prasowy polskiego MSZ.
Nieoficjalnie polskie służby specjalne nie wykluczają, że cała sprawa to jedna wielka prowokacja Białorusinów. To bowiem nie pierwszy raz, kiedy Białoruś oskarża Polskę o szpiegostwo. W kwietniu 2004 roku zatrzymany został attaché wojskowy polskiej ambasady Kazimierz Witaszczyk. Już dzień później władze kazały mu wyjechać z kraju. Ponad rok później wybuchł wielki skandal, kiedy za persona non grata uznany został polski dyplomata Marek Bućko.
Ale i Białorusini byli oskarżani o szpiegostwo na szkodę Polski. W listopadzie 2006 roku na Litwie zatrzymano Siergieja Monicza. W styczniu tego roku Litwini przekazali go naszym organom ścigania.