Wczoraj do kraju przyleciała pierwsza dwójka poszkodowanych - Polacy ze Stargardu Szczecińskiego. 24-letnia kobieta czuła się na tyle dobrze, że sama była w stanie wyjść z samolotu i dojść do karetki. Dziś wypisano ją już do domu. Natomiast 63-letni mężczyzna ma złamaną nogę. Lekarze zatrzymali go na oddziale.
Poprawia się także stan zdrowia ciężej rannych, którzy leżą w szpitalach w Grenoble. Dziś dwie osoby opuściły oddział reanimacji. Część osób jest wybudzanych z kontrolowanej śpiączki farmakologicznej. W sumie na oddziałach ogólnych jest teraz 12 osób.
Trzy osoby z najcięższymi obrażeniami walczy o życie. Dwie wciąż pozostają na oddziale reanimacyjnym. Wiceminister Zdrowia Bolesław Piecha zastrzegł, że lekarze nie przesądzają sprawy, ale są pełni nadziei i optymizmu, że już nie powiększy się liczba ofiar katastrofy. Ranni są poparzeni, mają urazy czaszki i złamania, obrażenia narządów wewnętrznych. Dwie osoby czeka jeszcze operacja. Większość poszkodowanych będzie musiała zostać w szpitalu nawet kilka tygodni.
Wiceminister zapewnia, że poszkodowani i ich rodziny będą mogli zostać we Francji tak długo, jak będzie potrzeba. Ci, którzy zechcą wracać, będą mogli korzystać ze specjalnych samolotów rejsowych. Zapewnił również, że strona rządowa wzięła na siebie organizację zarówno pobytu, jak i powrotu chorych i ich rodzin do kraju.
Do tej pory zidentyfikowano 10 z 26 ciał zabitych. Trzy ciała rozpoznano na podstawie dokumentów, które ludzie ci mieli ze sobą, a siedem zidentyfikowali najbliżsi na podstawie zdjęć wykonanych przez policję. Pozostały jeszcze zdjęcia trzech osób, których na razie nikt nie rozpoznał. Reszta ciał jest w takim stanie, że trzeba będzie zbadać materiał genetyczny.
Według RMF ofiary katastrofy mogą być pochowane w zbiorowej mogile. Nie wyklucza tego archidiecezja szczecińsko-kamieńska. Potrzebna jest do tego jednak zgoda rodzin ofiar. Pogrzeby mogą się odbyć za ok. dwa tygodnie.