"Kto uważa, że jest narodem kulturalnym, ten musi przestrzegać zasad" - cytuje prezesa Fundacji Pruskiego Dziedzictwa Kultury dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Zdaniem "FAZ" słowa Klausa-Dietera Lehmanna to aluzja pod adresem krajów Wschodu. "W przeciwieństwie do innych, także spustoszonych przez Wehrmacht krajów, Rosja i Polska odmawiają zwrotu niemieckich dóbr kultury" - napisała gazeta.
To kolejna prowokacja w ciągu kilku dni. Tym razem pretekstem do napisania o żądaniach było przedstawienie we wtorek w Berlinie opracowanego przez Fundację Pruskiego Dziedzictwa Kultury katalogu strat wojennych berlińskich zbiorów rzeźb. "Choć od zakończenia drugiej wojny światowej minęło ponad 60 lat, 180 tysięcy dzieł sztuki pochodzących z berlińskich muzeów znajduje się nadal na terenie Rosji i innych krajów byłego Związku Radzieckiego oraz w Polsce" - piszą niemieckie gazety, powołując się na szacunkowe dane przekazane przez wicedyrektora muzeów w stolicy Niemiec Guenthera Schauerte.
Rzeczniczka Fundacji Stefanie Heinlein tłumaczy, że prezes wyraźnie odróżnia działania władz rosyjskich, traktujących niemieckie dzieła sztuki jako "zdobycz" wojenną, którą wywożono z Niemiec do Rosji, od postępowania strony polskiej, która przejmowała zbiory ukryte przez Niemców na niemieckich terenach, które w 1945 roku przyznano Polsce.
W ten sposób do Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie trafiły po wojnie zbiory Biblioteki Pruskiej, tzw. Berlinki. Hitlerowskie władze wywiozły w 1943 roku, w obawie przed alianckimi bombardowaniami z Berlina do klasztoru cystersów w Krzeszowie na należącym wówczas do Niemiec Dolnym Śląsku, kolekcję bezcennych starodruków, w tym rękopisy dzieł Bacha, Mozarta, Beethovena i Goethego, a także rękopis niemieckiego hymnu. Po wojnie zbiory przejęły władze polskie.
Berlin domaga się zwrotu Berlinki. Rozmowy na temat restytucji dzieł sztuki rozpoczęły się w 1992 roku. Jak powiedział Lehmann, kontakty niemiecko-polskie w tej sprawie uległy "całkowitemu zerwaniu".