Wydanie Uriego Brodsky’ego zaszkodzi stosunkom polsko-izraelskim, a nawet doprowadzi do zamrożenia współpracy między polskimi służbami specjalnymi i Mossadem. Taki ma być rezultat wydania agenta podejrzanego o udział w organizowaniu zamachu na jednego z liderów Hamasu w Dubaju, a schwytanego 4 czerwca na lotnisku Okęcie.

Reklama

Nic bardziej mylnego, przekonuje w rozmowie z „DGP” historyk Mossadu Jossi Melman. Jego zdaniem izraelski wywiad uznał swoją porażkę na Okęciu i nie będzie miał pretensji do Polski o decyzję w sprawie Brodsky’ego. Melman przekonuje, że jest zupełnie na odwrót: Izrael docenił wręcz obstrukcję polskich władz przy procedurze przekazania agenta Niemcom.

p

MARTA KUCHARSKA: Przy okazji wpadki Uriego Brodsky’ego na Okęciu media przypominają o kilku innych sprawach, w których przecinały się drogi polskich i izraelskich służb specjalnych.

JOSSI MELMAN*:Przed upadkiem komunizmu była to sprawa Lucjana Leviego, który zinfiltrował służbę bezpieczeństwa Izraela Szin Bet. Częściej chodziło o rywalizację niż współpracę. Na początku lat 90. trend uległ zmianie. Formujące się służby specjalne nowej Polski nawiązały współpracę z Izraelem. Zaczęły od koordynacji akcji przeprowadzki radzieckich Żydów do Izraela, której trasa przebiegała przez Polskę. Wywiad izraelski ochraniał konwoje z Polski do Wiednia. Tak zaczęła się współczesna historia współdziałania wywiadów. Po operacji „Most”, powrocie Żydów z byłego ZSRR na Bliski Wschód – stosunki na linii wywiadowczej Tel Awiw – Warszawa kwitły. Nie przesadzę, gdy powiem, że polski wywiad jest jednym z najbliższych przyjaciół Izraela.

Reklama

Czy ta przyjaźń jest zagrożona, jeśli Polska zdecyduje się wydać Uriego Brodsky’ego władzom niemieckim?

Może zabrzmi to dziwnie, ale uważam, że nie, mimo całego zamieszania medialnego wokół aresztowania Brodsky’ego. Izrael zdaje sobie sprawę, że Polska znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Między ważnym sojusznikiem w Europie – Niemcami, a kluczowym partnerem na Bliskim Wschodzie – Izraelem. Między prawnymi zobowiązaniami w stosunku do Niemiec a sympatią do Izraela. Jeśli chodzi o Izrael: Mossad postrzega sprawę w kategoriach profesjonalnych. Izrael wie, że teraz już nic się nie da zrobić. Błędy popełnili Izraelczycy, nie Polacy. Co więcej, władze w Tel Awiwie doceniły fakt, że strona polska stosuje obstrukcję, żeby Brodsky’ego nie wydawać Niemcom. Ta sprawa nie wpłynie na stan stosunków polsko-izraelskich. Obie strony zachowują się profesjonalnie. Człowiek wpadł i nie jest to wina Polski.

Warto było prowadzić operację w Dubaju, kraść paszporty i narażać się na takie konsekwencje? Burza dyplomatyczna wokół izraelskich dyplomatów zaangażowanych w operację czy ludzi takich jak Brodsky będzie trwała jeszcze miesiącami.

W oczach opinii publicznej było warto. Cel – jeden z liderów Hamasu Mahmud Al-Mabuh – został zlikwidowany. Był terrorystą, pomagał Iranowi, który jest wrogiem Izraela. Cena dyplomatyczna, jaką Izrael płaci za misję w Dubaju, jest bardzo wysoka. Ale z punktu widzenia wywiadowczego operacja nie była klęską. Al-Mabuh nie żyje. Agenci zaangażowani w operację bezpiecznie opuścili miasto i wrócili do Izraela. Wbrew powszechnym opiniom ich prawdziwa tożsamość ani to, jak wyglądają, naprawdę nie ujrzały światła dziennego. Owszem cały świat ujrzał ich twarze na nagraniach kamer przemysłowych. Ale niech pani odpowie mi na pytanie: kto daje stuprocentową gwarancję, że te twarze nie zostały dostosowane do okoliczności? Gdzie jest powiedziane, że nie było charakteryzacji i kamuflażu?

*Jossi Melman, izraelski historyk Mossadu i publicysta dziennika „Haarec”. Autor książki „A każdy szpieg to książę. Historia izraelskiego wywiadu”