"To czego w Polsce brakuje, to widać w tej Europejskiej paradzie. Nie zjawił się tam żaden przedstawiciel władz miast. Tych władz miasta, którym powinno zależeć na tym żeby były wybrane, a ilość osób homoseksualnych z elektoratu jest bardzo duża" - podkreślił Krzemiński.

Reklama

Wcześniej, na etapie przygotowań do imprezy, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz mówiła dziennikarzom - odnosząc się do zarzutów, że miasto nie włącza się w organizację - iż patronatu udziela tylko imprezom, które współorganizuje. "Ja niczego nie utrudniam. Stwarzam przestrzeń do manifestacji. To jest kompetencja prezydenta miasta" - podkreślała.

Zdaniem Krzemińskiego taka sytuacja nie byłaby możliwa w żadnym z miast państw Europy Zachodniej. "Nawet konserwatywni burmistrzowie na pewno by wyszli, powiedzieli dwa słowa, dali wyraz jakimś pozytywnym emocjom" - powiedział. Zwrócił także uwagę, że mimo, iż impreza miała charakter europejski "nie było jakichkolwiek głosów ze strony rządu".

"Znowu natomiast słyszymy głosy zajadłych homofobicznych polityków, którzy mogą mówić w Polsce rzeczy, których nie wypada mówić konserwatywnym politykom krajów zachodnich" - powiedział. Dodał, że stawia to Polskę w jednym rzędzie z krajami islamu gdzie homoseksualizm jest nietolerowany "w zdecydowanym stopniu".

Według niego w Polsce widać jednak opór przed "prezentacją nienawiści przeciwko osobom homoseksualnym". Jak zaznaczył Krzemiński to efekt doświadczenia Polaków, którzy wyjeżdżają za granicę i stykają się z innym życiem; zaczynają dostrzegać odmienności, różnorodności i widzieć ich zalety.

W sobotę ulicami Warszawy przeszła EuroPride - ogólnoeuropejska parada środowisk LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych). Manifestacja przebiegła spokojnie, bez większych zakłóceń. Zdaniem organizatorów fakt, że organizację imprezy powierzono Warszawie, gdzie jeszcze pięć lat temu zabroniono przejścia Paradzie Równości, to symbol przemian, jakie dokonały się w ciągu ostatnich lat.