Z nieoficjalnymi informacjami, że w aktach umorzonego w 2009 r. śledztwa są podsłuchy "bardzo prywatnych" rozmów ks. Jankowskiego, kilku warszawskich dziennikarzy spotkało się wiosną tego roku. Gdy dziennikarz PAP spytał o to wtedy Prokuraturę Okręgową w Warszawie, usłyszał w odpowiedzi, że nie będzie żadnych informacji. Obawiając się prowokacji i nie mając potwierdzenia tej wiadomości, media nie zdecydowały się wtedy na jej upublicznienie.

Reklama

Dzisiaj dziennik "Polska" w artykule pt. "Afera podsłuchowa" napisał, że od lipca do października 2007 r. ABW nagrywała rozmowy kilkuset osób (w tym ks. Jankowskiego, który zmarł 12 lipca), choć lista głównych podsłuchiwanych obejmowała dziewięć nazwisk. W kilkudziesięciu tomach akt sprawy zawierających stenogramy podsłuchów umieszczono rozmowy z setkami osób z całej Polski, w tym m.in. z prawnikami, historykami, dziennikarzami, biznesmenami, osobami pełniącymi funkcje publiczne.

Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, potwierdziła PAP, że w aktach tego śledztwa znajdują się stenogramy z podsłuchów operacyjnych "więcej niż dziewięciu osób", w tym ks. Jankowskiego. "Nic nie wiem na ten temat" - powiedział PAP Bogdan Święczkowski, szef ABW w rządzie PiS w 2007 r.

Lewandowska wyjaśniła, że prokuratura zdecydowała się teraz ujawnić taką informację mediom - po analizie ustawy o dostępie do informacji publicznej. Prokuratura nie ujawniła, kto jeszcze był wtedy podsłuchiwany (nie licząc byłych podejrzanych w sprawie: Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego, Ryszarda Krauze i Jaromira Netzla).

Reklama



Rzeczniczka prokuratury dodała, że nie można ujawnić innych osób, wobec których były stosowane podsłuchy - jeśli te osoby nie pełniły funkcji publicznych. Podkreśliła, że dostępu do tych podsłuchów nie może mieć nikt - oprócz prokuratorów i samych podsłuchiwanych (także media nie uzyskają dostępu, bo podsłuchy dotyczą "spraw prywatnych").

Jak wyjaśniła Lewandowska, podsłuchów, które nie wiązały się z przedmiotem śledztwa, nie zniszczono, bo brak jest do tego podstawy prawnej. "Był to tzw. podsłuch operacyjny, który ABW wdrożyła jeszcze przed wszczęciem śledztwa przez prokuraturę" - powiedziała prokurator. Potem te podsłuchy zostały włączone do akt śledztwa - co sprawiło, że akt tych nie mogła zniszczyć sama ABW - jako nieprzydatnych dla swego postępowania. Nie ma zaś tu zastosowania artykuł o niszczeniu akt podsłuchów zarządzonych przez sąd na wniosek prokuratury (tzw. podsłuch procesowy). Zresztą sprawa została umorzona i w ogóle nie trafiła do sądu.

Reklama

13 lipca br. Janusz Kaczmarek - b. szef MSWiA i główny podejrzany w sprawie utrudniania wyjaśnienia przecieku - ujawnił w TVN24, że w 2007 r. u ks. Jankowskiego "również był założony podsłuch". W czwartek powiedział on PAP, że jako strona postępowania przeglądał akta śledztwa, gdzie były informacje o wielu podsłuchach "osób publicznych, prezesów firm, dziennikarzy, a także zwykłych matek". Kaczmarek dodał, że przy podsłuchach ks. Jankowskiego jest adnotacja oficera ABW z 10 sierpnia 2007 r. o tym, że rozmowy księdza mają charakter prywatny, że nie wiążą się ze śledztwem, a w przyszłości cała sprawa "może rodzić kwestie odszkodowawcze".

Jak dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do organów ścigania, ks. Jankowski był przez krótki czas podsłuchiwany, bo kontaktował się z nim telefonicznie jeden z podejrzanych. Z podsłuchu zrezygnowano, gdy ABW ustaliła, że chodzi o osobę nie mającą związku ze sprawą.