Miller przyznał, że prace kierowanej przez niego komisji mogą się zakończyć jeszcze w tym roku. "To jest badanie trudne. Biorąc pod uwagę redakcję raportu końcowego zastrzegam, że gdyby nie udało się zakończyć prac do końca roku, to nastąpi to na początku 2011" - zaznaczył. Dodał, że w przeciągu około dwóch miesięcy powinien być gotowy raport końcowy z prac Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK).

Reklama

Szef MSWiA wyjaśnił, że komisja wciąż czeka na dokumenty dotyczące funkcjonowania lotniska w Smoleńsku w dniu katastrofy. "Jeśli komisja (polska) zakończy wszystkie inne wątki, za wyjątkiem tych, w których nie ma dostępu do dokumentów, to nie pozostanie nam nic innego jak postawić hipotezy" - stwierdził.

Jerzy Miller potwierdził również, że polscy eksperci odczytali więcej z czarnych skrzynek niż Rosjanie. Zaznaczył jednak, że te nowe ustalenia nie przynoszą rewolucji, a jedynie "uszczegóławiają" wcześniejsze zapisy.

"Strona rosyjska nieoficjalnie, w rozmowie, w której miałem okazję uczestniczyć przy jednej z wizyt w Moskwie, wyraziła pogląd, że drzwi do kokpitu były otwarte, a w związku z tym mikrofon rejestrował głosy osób, które niekoniecznie były w kokpicie, ale np. w przedsionku" - dodał.

Zdaniem Millera, nigdy nie było wątpliwości, że przelot tupolewa miał charakter cywilny. "Natomiast, wywodzenie z tego tezy, że całą odpowiedzialność za przebieg lotu ponosi pilot czy załoga, jest bardzo, bardzo odważne" - podkreślił.