Protest trwał prawie 2 godziny. Związkowcy sprzed Pałacu Kultury i Nauki przeszli przed siedzibę resortu infrastruktury na ul. Chałubińskiego. Na ręce wiceministra Juliusza Engelhardta złożyli petycję z postulatami, skierowaną do premiera Donalda Tuska, ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.

Reklama

Wiceminister infrastruktury zapewnił, że resort jest otwarty na dialog i nad większością postulatów związkowców już pracuje. Dodał, że w czasie gdy trwała pikieta, minister infrastruktury uczestniczył w posiedzeniu rządu, gdzie trwały prace nad projektem budżetu na 2011 r. "Tam są też pieniądze dla kolei" - powiedział.

Kolejarze domagają się m.in. przyjęcia polityki transportowej państwa, gwarantującej finansowanie infrastruktury drogowej i kolejowej w relacji 60:40; odstąpienia od planów prywatyzacji spółek Grupy PKP bez zapewnienia im większościowego udziału Skarbu Państwa oraz przeznaczenia całości środków finansowych, uzyskanych w wyniku prywatyzacji tych spółek, na ich bezpośrednie dokapitalizowanie.

Chcą także pełnego oddłużenia PKP S.A. środkami budżetu państwa, a nie uzyskanymi z prywatyzacji spółek Grupy PKP oraz uregulowania spraw podatkowych w operacjach finansowych między spółkami Grupy PKP i w stosunku do Skarbu Państwa.

"Pomimo wielu starań i dobrej woli ze strony kolejowych związków zawodowych do tej pory rząd nie podjął skutecznych działań w sprawie realizacji postulatów naszej Petycji z 29 kwietnia 2009 roku. W niej to określiliśmy podstawowe warunki konieczne do stworzenia właściwych warunków funkcjonowania polskich kolei. Na dodatek, w tym roku rząd podjął intensywne przygotowania do prywatyzacji, a właściwie wyprzedaży spółek kolejowych, by w ten sposób pokryć historyczne długi PKP S.A., które wynikały głównie z braku odpowiedniego dofinansowywania kolei przez państwo w procesie restrukturyzacji przedsiębiorstwa państwowego Polskie Koleje Państwowe" - podkreślono w petycji.

Kolejarze protestują też przeciwko proponowanym przez rząd przepisom umożliwiającym spółkom kolejowym - chodzi głównie o PKP Cargo, PKP Intercity i Przewozy Regionalne - ogłoszenie upadłości. Ich zdaniem taka możliwość zagraża ich miejscom pracy.



Reklama

"Nie może być tak, że wszystkie pieniądze na transport idą tylko na drogi. Domagamy się, by pieniądze dzielono tak jak w innych krajach - w proporcji 60 proc. na drogi i 40 proc. na kolej" - mówił podczas pikiety Stanisław Kokot z kolejarskiej Solidarności. Kolejarze zapowiadają, że pikieta to "ostatnie ostrzeżenie dla rządu" przed ogłoszeniem ostrzejszych form protestu - nie wykluczają nawet strajku generalnego.

Wiceminister Engelhardt powiedział dziennikarzom, że strajk generalny jest ostatecznością - szczególnie, że byłby bardzo dotkliwy dla pasażerów i gospodarki. "Staramy się takich sytuacji unikać i z naszej strony był szereg działań pokazujących dobrą wolę rządu, np. w sprawie oddłużenia spółki PKP S.A. z historycznych długów" - powiedział wiceminister. "Nie jest tak, że rząd bagatelizuje postulaty strony społecznej i ich nie realizuje. Wręcz przeciwnie, z tych kilkunastu postulatów większość realizujemy; a część jest niemożliwa do realizacji" - dodał.

W połowie sierpnia trzy największe centrale kolejowych związków zawodowych zawiązały komitet protestacyjno-strajkowy. W skład komitetu weszły: Federacja Związków Zawodowych Pracowników PKP, Sekcja Krajowa Kolejarzy NSZZ "Solidarność" oraz Konfederacja Kolejowych Związków Zawodowych.