W środę przedstawiciele Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Federacji Rosyjskiej oraz Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie podpisali protokół dotyczący prac polskiej ekspedycji archeologicznej, która w dniach 13-27 października przeszukiwała teren katastrofy Tu-154M.
"Protokół zawiera ponad 100 kart i jest odzwierciedleniem czynności prac związanych z przeszukaniem terenu katastrofy (...). W protokole znajduje się lista wszystkich przedmiotów, które zostały ujawnione podczas prac ekspedycji" - poinformował w środę ppłk Tomasz Mackiewicz z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wśród obiektów, które odnalazła 10-osobowa ekipa archeologów, są najprawdopodobniej szczątki ofiar - "fragmenty elementów kostnych". Obecnie znajdują się one w prosektorium w Smoleńsku, gdzie badają je patomorfolodzy, by ostatecznie zweryfikować, czy są to szczątki ludzkie. "Czekamy na ekspertyzę. Strona rosyjska powiedziała nam, że w maksymalnie szybkim terminie przekaże nam te informacje" - mówił Mackiewicz. Jeżeli ta informacja potwierdzi się, to zostaną one poddane badaniom genetycznym w Moskwie w celu ustalenia ich identyfikacji.
"Pierwsze informacje, do kogo należały odnalezione szczątki, otrzymają rodziny ofiar katastrofy" - podkreślił prokurator.
Z całą pewnością odnaleziono rzeczy osobiste ofiar oraz liczne elementy konstrukcyjne samolotu oraz jego wyposażenia. Według wstępnych informacji, do których dotarła PAP, na terenie prac specjalistów odnaleziono ponad 5 tys. przedmiotów związanych z katastrofą, przede wszystkim drobnych elementów samolotu.
Według prokuratora, odnalezione rzeczy osobiste zostaną przesłane pocztą dyplomatyczną do Polski, a następnie zostaną oddane rodzinom ofiar katastrofy samolotu. "Nie wiem, czy to jest kwestia godzin, czy to jest kwestia dni. Obiecano mi, że stanie się to najszybciej jak to jest możliwe" - powiedział Mackiewicz.
Prokurator oświadczył też, że jest za wcześnie, by mówić o znaczeniu odnalezionych elementów samolotu dla prowadzanego przez wojskową prokuraturę śledztwa dot. przyczyn i okoliczności katastrofy. "Byłaby to czysta spekulacja" - podkreślił prokurator.
Istotą prac polskiej ekspedycji było możliwie najpełniejsze zebranie z terenu katastrofy pozostałych po niej przedmiotów. Wyjazd archeologów do Smoleńska został zainicjowany na początku maja br., po doniesieniach, że na terenie rozbicia się samolotu nadal są odnajdywane szczątki ofiar oraz ich rzeczy osobiste.
Prace archeologów formalnie były wykonywane w ramach działań prokuratury rosyjskiej, podjętych po skierowanym w maju polskim wniosku o pomoc prawną w tej sprawie. Zgodnie z procedurą, raport z wynikami prac, a także odnalezione przedmioty, mogące mieć znaczenie dla wyjaśnienia przyczyn rozbicia się Tu-154M, trafią najpierw do prokuratury rosyjskiej. Dopiero potem - prawdopodobnie na przełomie listopada i grudnia - przekaże ona materiały stronie polskiej.
W pracach ekspedycji uczestniczyła także strona rosyjska: przedstawiciele Komitetu Śledczego, ekspert, pomagający identyfikować elementy lotnicze oraz patomorfolog. Pod kontrolą polskich archeologów pracowała także rosyjska ekipa techniczna, która pomagała im oczyszczać teren z roślin.
Według archeologów, teren katastrofy, już po wyjeździe ekspedycji, wymaga zabezpieczenia. Ich zdaniem, kolejne przedmioty, mimo systematycznego i dokładnego przeszukania obszaru wielkości ponad 1,5 hektara (poza miejscem upadku samolotu były to także jego obrzeża), mogą być wymywane przez deszcze na powierzchnię ziemi. Na terenie katastrofy nadal zalegają w ziemi liczne drobne ułamki należące do samolotu i jego wyposażenia. Świadczą o tym testy przeprowadzane za pomocą wykrywaczy metali.
Wśród miejsc nieobjętych pracą archeologów jest m.in. ziemia znajdująca się pod ułożoną z betonowych płyt drogą. Rosjanie ułożyli ją, by wywieźć wrak samolotu. Od drogi w odległości ok. 2-4 metrów znajduje się strefa, w której archeolodzy odnajdywali najwięcej szczątków. Z kolei resztki samolotu mogą znajdować się na trasie ostatnich sekund lotu Tu-154M, po jego uderzeniu w brzozę, do miejsca, gdzie rozbił się o ziemię.
10-osobowa grupa archeologów z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie, UMCS w Lublinie, Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Uniwersytetu Wrocławskiego i UAM w Poznaniu, przeszukiwała miejsce katastrofy dobrowolnie i na zasadzie wolontariatu. Z publicznych pieniędzy sfinansowano jedynie ich przejazd i pobyt w Smoleńsku. Ich prace - jak podkreślają - miały charakter "apolityczny" i były "humanitarno-społeczną misją".
Powrót do Polski ekspedycji archeologów planowany jest w czwartek.
Do katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem doszło 10 kwietnia br., gdy samolot lądował w bardzo trudnych warunkach pogodowych. Zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński, jego żona Maria, a także wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej i wojskowej. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach. Okoliczności tragedii wyjaśniają polska i rosyjska prokuratura; przyczyny katastrofy bada Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) i polska Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.