"Przywrócono mi wiarę w funkcjonowanie państwa prawa" - mówił profesor dziennikarzom po wyjściu z sali rozpraw. Zaznaczył, że zawsze zgadzał się na ujawnianie swych danych. Jak mówił, jego sprawa jest wynikiem zawiści podwładnego z kliniki kardiochirurgii białostockiego Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Dr Wojciech S., którego kolejny raz ominął awans, miał nakłonić policję do zmontowania operacji kontrolowanego wręczenia 5 tys. zł łapówki (sąd lekarski zawiesił za to S. na 3 lata prawo wykonywania zawodu).
Wynajęta do akcji kobieta w czerwcu 2005 r. udała się z kopertą do gabinetu prof. Hirnlego, gdzie pozostawiła pieniądze. Następnie wkroczyła tam policja. Funkcjonariusz z bronią poszedł nawet za kardiochirurgiem na salę operacyjną, gdzie czekał na niego pacjent - później lekarz został zatrzymany; sześć tygodni spędził w areszcie.
Białostocki sąd stwierdził w lipcu 2009 r., że policyjna operacja kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej była nielegalna, bo funkcjonariusze wyłudzili zgodę prokuratury na tę akcję, a sprawę prof. Hirnlego warunkowo umorzono, stwierdzając, że był to czyn mniejszej wagi. W lutym tego roku Sąd Okręgowy w Białymstoku zmienił ten wyrok i uniewinnił kardiochirurga. Z orzeczeniem nie pogodziła się białostocka prokuratura i złożyła kasację, którą we wtorek rozpoznał Sąd Najwyższy. Kasacja została oddalona. SN potwierdził, że operacja policyjna była nielegalna. Toczy się już proces policjantów oskarżonych o poświadczenie nieprawdy we wniosku o zgodę na operację wręczenia łapówki.