Córka zmarłego pod Smoleńskiem Andrzeja Sariusza-Skąpskiego wyznała, że zaproszenie na poniedziałkową uroczystą kolację otrzymała w ubiegłym tygodniu. "Zaskoczeniem było to, że po kolacji zostałyśmy zaproszone we trzy, z Ewą Komorowską i z Małgorzatą Szmajdzińską, abyśmy przed koncertem, który wieńczył ten wieczór w pałacu prezydenckim, podeszły do prezydentów" - stwierdziła. Przyznała, że ona sama łączyła dwa wątki: katastrofy pod Smoleńskiem i rodni katyńskiej - Izabela Sariusz-Skąpska jest obecnie prezesem Federacji Rodzin Katyńskich.

Reklama

Przyznała, że nie padły ze strony prezydenta Rosji żadne deklaracje. Ale podkreśliła, że czuła się wysłuchana. "Myślę, że to, co mnie uderzyło w tej części, kiedy ja miałam okazję rozmawiać z prezydentem czy mówić do niego, to to, że on słucha i odpowiada, że jest taki ludzki kontakt z człowiekiem, który jest politykiem, jest wytrawnym graczem sceny politycznej, ale równocześnie myślę, że też czegoś się w tym momencie dowiaduje" - relacjonowała. Dodała, że wraz z innymi bliskimi ofiar - Ewą Komorowską i Małgorzatą Szmajdzińską - zwróciły się z prośbą o przyśpieszenie procedur.

Sariusz-Skapska stwierdziła także, że nie podoba się jej pomysł, by szczątki tupolewa uczynić eksponatem muzealnym. "Przeraża mnie pomysł, że ta straszna rzecz, którą widziałam 10 października, na płycie lotniska Siewiernyj w Smoleńsku, miałaby być przez kogoś oglądana jak eksponat, że ktoś robiłby sobie przy tym zdjęcia, że przechodziłby obojętnie. Pomysł, że to będzie eksponat muzealny, wydaje się mojemu sercu straszny po prostu" - dodała.