Jak powiedział rzecznik prokuratury Mieczysław Orzechowski, w oleckiej rozlewni wód wyprodukowano blisko 400 tys. dwulitrowych butelek podrobionego napoju, różniącego się od oryginału głównie brakiem kofeiny. Towar wart niemal 2 mln zł trafiał do handlu w Polsce, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Za kradzież własności przemysłowej, podrabianie znaków towarowych i nieuczciwą konkurencję oskarżonym grozi nawet do 5 lat więzienia.
Najcięższe zarzuty postawiono właścicielowi rozlewni Lechowi S., który przez ponad rok produkował butelki o zastrzeżonym kształcie i oznaczeniach oraz napełniał je podrobionym napojem. Miał też wprowadzić do obrotu ponad tonę podróbek proszków do prania, składających się w znacznej mierze z soli kuchennej, oraz koncentrat płynu do czyszczenia.
Drugi z oskarżonych, Jarosław J., który nadzorował produkcję i załadunek, został oskarżony o pomoc w przestępstwie. Kolejne dwie osoby - Marcin P. i Jerzy V. - pomagały w produkcji lub ustalaniu cen i kontaktach z klientami.
Na ślad nielegalnej produkcji wpadła policja z Białegostoku, która w lutym 2010 r. zatrzymała do kontroli drogowej dwie ciężarówki wypełnione pełnymi butelkami. Dzięki informacjom od kierowców o miejscu produkcji funkcjonariusze od przestępczości gospodarczej zorganizowali nalot na rozlewnię w Olecku. Zabezpieczono tam kilkadziesiąt tysięcy butelek podrobionego napoju oraz taśmę produkcyjną. Prokuratura wszczęła wówczas śledztwo w tej sprawie.
Według prokuratury, pomysłodawcą procederu był Białorusin lub Litwin o imieniu Sasza, którego nie udało się zidentyfikować. Dostarczył on w 2008 r. Lechowi S. maszyny do produkcji butelek i był odbiorcą pierwszych transportów napoju. Po jakimś czasie zniknął, nie płacąc za część dostaw.
Mimo wpadki rozlewni w Olecku dwaj główni oskarżeni - Lech S. i Jarosław J. nie zrezygnowali z działalności, która była ich źródłem dochodu. W listopadzie ubiegłego roku policja zatrzymała ich w bliźniaczej wytwórni pod Rzeszowem.