W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie miał ruszyć precedensowy proces cywilny w tej sprawie. Został jednak odroczony, bo mająca go prowadzić sędzia złamała nogę w drodze do pracy.

Reklama

Istotą procesu jest kwestia prawna czy bank - jako instytucja użyteczności publicznej - ma obowiązek udostępniania toalety, jak mówi prawo budowlane i czy jej nieudostępnienie może być naruszeniem dóbr osobistych takich jak godność. W pismach do powoda przedstawiciele pozwanych banków pisali, że świadczą usługi finansowe, a nie są toaletą publiczną.

"Mam nadzieję, że ktoś się wreszcie ocknie - o to mi chodzi" - mówił w czwartek dziennikarzom powód - 84-letni obecnie Józef Głuchowski, mieszkaniec stolicy, powstaniec warszawski i emerytowany inżynier budownictwa (specjalizacja: urządzenia sanitarne). Dwa lata temu udał się on do dwóch banków mających siedzibę w tzw. Błękitnym Wieżowcu w Warszawie. Przy bankowych okienkach spędził ponad godzinę. W pewnym momencie poprosił o możliwość skorzystania z toalety, ale odmówiono mu tego stwierdzając, że publicznej toalety w banku nie ma, a do pracowniczej pójść nie może.

"Wcześniej tam była ubikacja - jedna zwykła, druga dla inwalidów. A tu nagle - zlikwidowali, zrobili schowek gospodarczy. Mówię tym pracownikom, że już muszę - a tu drwiny, śmiechy. Wreszcie wprowadzili mnie do tego ciemnego pomieszczenia i tam dopadł mnie straszny stres. W czasie wojny byłem przez pewien czas zasypany w gruzach i zaczęło mi się wydawać, że znów jestem w tych gruzach. Efekt był taki, że pobrudziłem sobie ubranie. Nawet nie mogłem wrócić autobusem do domu, bo okropnie cuchnąłem" - opowiadał mężczyzna, który postanowił walczyć o dostępność toalet w instytucjach publicznych, jakimi są banki.



Według jego pełnomocnika mec. Jolanty Strzeleckiej mężczyzna pisał do banków, w których nie wpuszczono go do toalety, że Prawo budowlane mówi, że bank to instytucja publiczna. "Odpowiedzi były obcesowe. Kwestionowano, czy w ogóle byłem klientem banku, a potem napisano, że bank nie prowadzi toalety, lecz +świadczy usługi finansowe+ i odesłano mnie do metra Ratusz-Arsenał" - mówił Głuchowski. Tym tłumaczy żądanie pozwu: przeprosiny w prasie i po 7,5 tys. zł zadośćuczynienia od banków PKO BP i Pekao S.A.

Zanim złożono pozew, Głuchowski zawiadomił prokuraturę, inspekcję sanitarną i nadzór budowlany, który kontrolował siedziby obu banków. Jak wynika z dokumentów, banki oświadczyły, że nie mają publicznych toalet ze względów bezpieczeństwa oraz dlatego, że korzystali z nich bezdomni i narkomani. "Sanepid na tym poprzestał, ale nadzór budowlany stwierdził, że publiczna toaleta powinna być dostępna" - dodał pełnomocnik powoda.

Reklama

Śródmiejska prokuratura rejonowa najpierw odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie, ale mężczyzna odwołał się do sądu, który nakazał wznowić postępowanie. Po wznowieniu prokuratura uznała, że sprawa dotyczy naruszenia Prawa budowlanego, a to zadanie dla policji - i na tym działania zakończyła.

Proces będzie precedensowy. Pozwane banki PKO BP i Pekao S.A. chcą oddalenia powództwa skierowanego przeciwko nim. W złożonych do akt sprawy odpowiedziach na pozew stwierdzono, że dobra osobiste powoda nie zostały naruszone, ponieważ nikt go nie obraził. Publicznych toalet w bankach w Błękitnym Wieżowcu nie ma do dziś. Bankowi ochroniarze odsyłają do bufetu w biurowcu lub na stację metra.

Rzecznik Pekao S.A. Arkadiusz Mierzwa zapewnił PAP, że gdyby klient zwrócił się z taką potrzebą pracownicy banku zrobiliby wszystko, aby mu pomoc. "Akurat w tym konkretnym przypadku taka możliwość istniała, bo w biurowcu, gdzie mieści się oddział banku, toaletę można znaleźć" - dodał.

Rzeczniczka PKO BP Elżbieta Anders powiedziała PAP, że "musi zapoznać się ze sprawą".

Rozprawy sądowe zamierza obserwować Helsińska Fundacja Praw Człowieka. "Zostały objęte monitoringiem w ramach Programu Spraw Precedensowych" - powiedziała PAP Dominika Bychawska z HFPC.