O sprawie napisała w tym tygodniu "Rzeczpospolita". 25-letni Paweł Miter, podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego, wysłał e-mail do ówczesnego prezesa TVP Włodzimierza Ławniczaka, rekomendując siebie do pracy. Powołując się na rzekomą wolę prezydenta chciał zainteresować telewizję programem publicystycznym dla młodzieży, który on sam miał prowadzić. Miter napisał też w mailu, że Kancelaria Prezydenta prosi "o całościową dyskrecję w sprawie podjęcia współpracy Pana Pawła z Telewizją Polską".
Po szeregu konsultacji z ówczesnym dyrektorem biura zarządu Marianem Kubalicą i szefem Agencji Produkcji Telewizyjnej TVP Andrzejem Jeziorkiem Miter podpisał z telewizją trzymiesięczną umowę wstępną opiewającą na 39 tys. zł. Umowę TVP wypowiedziała mu miesiąc temu.
W czwartek Kubalica i Jeziorek zawiadomili w tej sprawie prokuraturę.
"Zawiadomienia złożyły dwie osoby fizyczne. Oba są identycznej treści - jest to zawiadomienie o usiłowaniu doprowadzenia TVP S.A. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w kwocie 39 tys. zł i tak też zostało zakwalifikowane jako usiłowanie oszustwa" - powiedziała w piątek PAP prok. Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dodała, że choć są to dwa odrębne zawiadomienia to będą rozpatrywane w jednym postępowaniu. Postępowanie sprawdzające trwa maksymalnie 30 dni, w tym terminie zapadnie decyzja czy zostanie wszczęte zostanie śledztwo. Zarzucony 25-latkowi czyn zagrożony jest karą od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
TVP przeprowadzi ponadto wewnętrzną kontrolę. Rzeczniczka TVP Joanna Stempień-Rogalińska poinformowała, że dokona jej Biuro Audytu i Kontroli Wewnętrznej TVP, a kontrola dotyczyć ma "zachowania procedur przy podejmowaniu decyzji o realizacji projektu programowego", z którym zgłosił się Miter.
Dodatkowo p.o. dyrektor Biura Zarządu i Spraw Korporacyjnych TVP, Bożena Laskowska zwróciła się o niezwłoczne, pisemne wyjaśnienia od Kubalicy i Jeziorka.
Kubalica, pytany przez PAP czemu skierował zawiadomienie do prokuratury dopiero po upublicznieniu sprawy w mediach mówi, że zamierzał to zrobić wcześniej i gromadził w tym celu materiały, a tekst w "Rz" przyspieszył jedynie jego decyzję.
Na tym zawiadomienia do prokuratury mogą się nie skończyć. Własne zapowiedział także - jak napisała "Rz" - szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski.
W komentarzach, które do sprawy zgromadziła "Rz" podkreśla się, że historia ta "obnaża schorzenia TVP" i "jest dla TVP kompromitująca". Nieoficjalnie jeden z dziennikarzy telewizji stwierdził, że "zatrudnianie na polityczne polecenie" to w TVP norma i "może ta sprawa będzie dla wszystkich nauczką".
Sprawca zamieszania, Paweł Miter przesłał w piątek PAP oświadczenie, w którym zapewnia, że "przeprowadzone przez niego działanie miało formę prowokacji", a nie oszustwa. Jak oświadczył, chciał w ten sposób "udowodnić, że w Telewizji Polskiej, publicznej spółce Skarbu Państwa zachodzą procesy wysoce potwierdzające pełną polityzację szefostwa TVP" oraz pokazać "niekompetencję osób zarządzających Telewizją Polską".
Miter zarzuca Kubalicy i Jeziorkowi, że wskutek ich działania TVP doznała uszczerbku finansowego - m.in. auto z kierowcą, które TVP miała przekazywać do dyspozycji Mitera. Twierdzi też, że pieniądze, jakie miał otrzymać za program z tytułu umowy z TVP wskutek błędu w numerze rachunku bankowego nigdy do niego nie dotarły. "Błąd miał być skorygowany, jednak już po tym fakcie, po konsultacji z prawnikiem zaniechałem szybkich starań o wypłatę środków, ze względu na to, by wytrącić TVP argument próby wyłudzenia pieniędzy w momencie ujawnienia całej prowokacji" - napisał.
Według Mitera w trakcie jego negocjacji z Kubalicą ten ostatni miał go też prosić, by przekazał prezydentowi pewne "sugestie" na temat pożądanego składu nowej rady nadzorczej TVP, który wówczas próbowała wyłonić KRRiT.
Miter zapewnia, że jest gotów "do złożenia obszernych zeznań w tej sprawie".