W piątek przed Sądem Okręgowym w Łodzi zakończył się ponowny proces w tej sprawie. Wyrok ma zostać ogłoszony w poniedziałek, 21 marca. W pierwszym procesie Damian K. został skazany na 14 lat więzienia. Sąd apelacyjny uchylił jednak wyrok w części dotyczącej zabójstwa trzech osób, uznając, że kara jest zbyt łagodna. Za kilka innych podpaleń kamienic mężczyzna został już prawomocnie skazany na cztery lata więzienia.

Reklama

Do serii pożarów w kamienicach przy ulicach Wschodniej i Pomorskiej w centrum Łodzi doszło między listopadem 2007 a marcem 2008 r. Prokuratura oskarżyła Damiana K. o co najmniej 10 podpaleń. Do większości pożarów dochodziło we wczesnych godzinach rannych. Ustalono, że mężczyzna wzniecał ogień, rozlewając płyny łatwopalne lub podpalając śmieci i stare ubrania przy drewnianych elementach konstrukcyjnych kamienic, m.in. drzwiach czy drabinach. Po podpaleniu czasem dzwonił do straży pożarnej; raz podał nawet własne nazwisko.

Najtragiczniejszy w skutkach pożar wybuchł 22 grudnia 2007 r. w kamienicy przy ul. Wschodniej. Sprawca podłożył ogień na drewnianej klatce schodowej i poddaszu czteropiętrowej kamienicy. W pożarze zginęły trzy osoby - dwie kobiety i mężczyzna - mieszkające na poddaszu; dwie kolejne podtruły się dymem. Kilkanaście rodzin straciło dach na głową. Sprawca po raz kolejny podpalił tę samą kamienicę kilka miesięcy później. Wówczas nikt nie zginął, ale straty materialne były ogromne. W sumie w wyniku tych dwóch podpaleń oszacowano je na ponad 2,5 mln zł. Wielu lokatorów straciło dorobek całego życia.

Mężczyznę zatrzymano pod koniec kwietnia 2008. Podczas przesłuchań zmieniał wyjaśnienia. Raz przyznawał się do podpalenia kamienicy; mówił, że podpalał, bo mu się nudziło i traktował to jako zabawę. Wiedział, że zagraża lokatorom, ale nie przypuszczał, że coś im się stanie. Innym razem zaprzeczał i twierdził, że podpalał jego kolega. Biegli psychiatrzy orzekli, że mężczyzna ma obniżoną sprawność intelektualną i nieznacznie ograniczoną możliwość rozpoznania czynów.

W pierwszym procesie prokuratura domagała się dla niego dożywocia; obrona - uniewinnienia od zarzutu zabójstwa. W grudniu 2009 roku Sąd Okręgowy w Łodzi skazując Damiana K. na 14 lat więzienia wziął pod uwagę, że ma on w nieznacznym stopniu ograniczoną poczytalność i działał z zamiarem ewentualnym, czyli miał świadomość, że zabija ludzi, choć tego nie chciał. Na wymiar kary - w ocenie sądu - miał wpływ także młody wiek, niekaralność i ułomności intelektualna oskarżonego.

Od wyroku odwołała się prokuratura i obrońca. Prokurator zaskarżyła wysokość kary, uznając, że jest ona za niska. Obrona chciała uniewinnienia od zarzutu zabójstwa. Sąd apelacyjny uwzględnił odwołanie oskarżenia. Zdaniem SA wydając wyrok sąd pierwszej instancji nie uzasadnił, dlaczego wymierzył taką karę i zbyt duże znaczenie przypisał ułomnościom intelektualno-psychicznym oskarżonego.

W ponownym procesie oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Przed sądem odwołał też wyjaśnienia, w których przyznał się do spowodowania tragicznego pożaru; utrzymuje, że zrobił to jego znajomy.