Pilot zdołał opanować maszynę i posadzić ją bezpiecznie na wodzie. Do akcji ratunkowej włączyły się statki turystyczne i promy działające na rzece. Spośród 155 osób pomocy medycznej udzielono 78, głównie ze względu na wyziębienie organizmu.
Bardziej dramatyczny przebieg miał lot Ethiopian Airlines z Addis Abeby do Nairobi 23 listopada 1996 r. Boeing 767 (podobny do tego, który lądował wczoraj w Warszawie) został porwany przez Etiopczyków żądających zmiany kursu na Australię. Ponieważ zabrakło paliwa, pilot zdecydował o lądowaniu na Komorach. Gdy porywacze zorientowali się, że samolot ląduje, wywołali bójkę. W efekcie maszyna wodowała kilkaset metrów od brzegu. Awaryjnego lądowania nie przeżyło 125 spośród 150 osób na pokładzie. Większość utonęła razem z samolotem, ponieważ zbyt wcześnie napompowała kamizelki ratunkowe, co uniemożliwiło im wydostanie się przez wyjście awaryjne.
Podobne do wczorajszego lądowania na brzuchu samolotu są dużo rzadsze niż wodowania. Jednym z ostatnich takich przypadków był lot węgierskiego Malevu z Budapesztu do Salonik 4 lipca 2000 r. Pilot Tu-154 pod presją czasu zapomniał wysunąć podwozie. Pomyłkę zauważono zbyt późno. Maszyna uderzyła w pas startowy przy prędkości 300 km/h, przejechała na brzuchu 500 metrów i ponownie wzbiła się w powietrze. Przed drugim podejściem podwozie wysunięto i tupolew wylądował bez problemów. Nikt nie odniósł obrażeń.