Krasnodębski współpracował z UKSW od 10 lat - przyjeżdżał tam raz w miesiącu na wykłady. "Teraz dano mi do zrozumienia, że nie chcą mnie w Instytucie Socjologii" - powiedział Krasnodębski i dodaje, że dyrektor Instytutu zarzucił mu, że zaniedbuje studentów z powodu zaangażowania politycznego.

Reklama

Socjolog jest kojarzony z prawicą, w 2005 był członkiem Honorowego Komitetu Poparcia Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich.

Oficjalne powody zwolnienia Krasnodębskiego są dydaktyczno-organizacyjne. "Oficjalne powody są zawsze inne, ale potwierdzam, że rozstałem się z tą uczelnią" - powiedział w rozmowie z portalem Fronda.pl prof. Zdzisław Krasnodębski. Jak relacjonuje jego kłopoty na UKSW zaczęły się po zmianie rektora. Poprzedni ks. prof. Rumianek zginął w katastrofie smoleńskiej.

"Na początku roku akademickiego rektor stwierdził, że musi ze mną porozmawiać, z powodu mojej „jednostronnej“ publicystyki. Zdębiałem, bo w Niemczech byłoby to nie do pomyślenia, aby taka uwaga padła z ust rektora w stosunku do profesora. Do dalszej rozmowy nie doszło" - mówi Krasnodębski.

Profesor twierdzi, że nie chciał odchodzić z UKSW, prosił o zmniejszenie pensum. "Ostatnio postawiono warunki zaporowe - cztery wykłady w tygodniu. To jednak zupełnie nie wchodzi w grę, bo kolidowałoby z zajęciami w Bremie. Nie było woli współpracy. Próbowałem przenieść się w takiej sytuacji do Instytutu Politologii, jednak dowiedziałem się, że ks. rektor zakazał, by mnie tam przyjęto. Dziwnym zbiegiem okoliczności mojego zwolnienia domagała się Magdalena Środa w łamach Gazety Wyborczej w tekście z maja „Nieszczęśni patroni“, napisanym w stylu „Żołnierza Wolności“. Może to ona, jako oficer polityczny, nadaje dziś ton polskiej edukacji, choć chyba księża nie muszą jej słuchać?" - mówi Krasnodębski.

Krasnodębski: Premier żyje w świecie urojonym>>>>