Według śledczych motywem zbrodni była przynależność polityczna obu ofiar.
Proces będzie się toczył w największej sali łódzkiego sądu okręgowego, a oskarżony zasiądzie za kuloodporną szybą. Ryszard C. zostanie dowieziony na rozprawę z aresztu śledczego w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie przebywa w celi dla szczególnie niebezpiecznych przestępców.
Obrońca Ryszarda C. mec. Maciej Krakowiński powiedział PAP, że jego klient w czasie procesu będzie składał wyjaśnienia i uzasadni motywy swego działania. "Nie zdradzę, jaka jest linia obrony, ani co będzie wyjaśniał oskarżony, bo nie będę go wyręczał" - dodał Krakowiński. Według niego nie będzie to jednak oświadczenie czy manifest polityczny, ale "zwykłe wyjaśnienia uzasadniające motywy jego działania".
Na pierwszej rozprawie przesłuchanych ma zostać siedmiu z 36 świadków, których na razie wyznaczył sąd. Wcześniej sąd prawdopodobnie będzie musiał zdecydować, czy proces będzie toczył się za zamkniętymi drzwiami.
Wnioski o wyłączenie jawności procesu, ze względu na tzw. ważny interes prywatny, złożyli pełnomocnicy najbliższej rodziny Marka Rosiaka oraz Paweł Kowalski; będą oni występować w charakterze oskarżycieli posiłkowych. Obrona, podobnie jak prokuratura, chce by proces był jawny, uznając, że nie ma obecnie podstaw do wyłączenia jawności.
W procesie jako świadkowie mają zeznawać m.in. pracownicy biura oraz europoseł Janusz Wojciechowski, którego asystentem był Rosiak. Nie ma na liście świadków prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Akta sprawy liczą 35 tomów. Sąd wyznaczył na razie trzy terminy rozpraw - poza czwartkową także 28 listopada oraz 13 grudnia.
Według przedstawicieli sądu, zainteresowanie procesem ze strony mediów jest bardzo duże. Rozprawę ma relacjonować kilkudziesięciu dziennikarzy z prasy, stacji telewizyjnych i rozgłośni radiowych, którzy - aby wejść na proces - musieli uzyskać specjalne karty wstępu.
Łódzka prokuratura oskarżyła 63-letniego Ryszarda C. o zabójstwo z użyciem broni palnej Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego oraz usiłowanie zabójstwa asystenta posła Jarosława Jagiełły - Pawła Kowalskiego. Mężczyzna odpowie także za nielegalne posiadanie broni palnej - pistoletu Walther oraz 57 sztuk amunicji.
Ryszard C. w śledztwie przyznał się do zarzucanych czynów, ale odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Do zbrodni doszło 19 października ub. roku. Jak ustalono, Ryszard C. wtargnął z bronią w ręku do łódzkiej siedziby PiS. Kilkakrotnie strzelił do znajdujących się w jednym z pokoi działacza PiS Marka Rosiaka oraz pracownika biura Pawła Kowalskiego.
Rosiak został trafiony pięciokrotnie m.in. w klatkę piersiową; zginął na miejscu. Później sprawca zaatakował Kowalskiego paralizatorem, powalił na ziemię i kilkakrotnie ranił go nożem. Napastnika obezwładnił strażnik miejski. Według świadków tragedii Ryszard C. krzyczał, iż chciał zabić Jarosława Kaczyńskiego i "powystrzelać pisowców".
Ustalono, że w chwili zabójstwa Ryszard C. był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków odurzających. Biegli psychiatrzy po obserwacji uznali, że w czasie popełnienia przestępstwa był on poczytalny. Według prokuratury dowody wykluczają, że oskarżony współdziałał z innymi osobami.
Zdaniem prokuratury Ryszard C. dokonał zbrodni, kierując się przynależnością polityczną pokrzywdzonych. Po zabójstwie znaleziono przy nim ręcznie napisane przez niego "oświadczenie" z nazwiskami polityków.
Śledczy nie ujawnili nazwisk ani treści "oświadczenia", ale przyznali, że wymienieni byli w nim "trzej czołowi działacze PiS", a z jego treści wynika, że C. nosił się z zamiarem "pozbawienia ich życia". Według informacji PAP chodziło o J. Kaczyńskiego oraz europosłów, wówczas PiS: Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobrę. Po zbrodni ochronę BOR zaproponowano w sumie kilkunastu politykom różnych opcji.
Ryszard C. to były taksówkarz; mieszkał w Częstochowie, ale przez lata pracował w Kanadzie. Ma podwójne obywatelstwo: polskie i kanadyjskie. Ustalono, że w lipcu ub.r. wymeldował się z częstochowskiego mieszkania i od tego czasu bywał w różnych miejscowościach.
Przed zabójstwem - w pierwszej połowie października - C. był w Warszawie. Prokuraturze po zapoznaniu się z monitoringiem nie udało się jednak potwierdzić, że był wtedy na Krakowskim Przedmieściu. Tuż po zatrzymaniu sam Ryszard C. miał mówić, że przebywał w rejonie Pałacu Prezydenckiego, gdzie zamierzał zabić polityka.
Przed zabójstwem - zdaniem śledczych - oskarżony mógł być dwukrotnie w łódzkiej siedzibie PiS. Prokuratura badała także, czy bywał on w biurach innych polityków, ale śledczym nie udało się tego potwierdzić.
Prokuratura ustaliła, że mężczyzna kupił paralizator w maju 2009 roku; nie udało się ustalić, w jaki sposób wszedł w posiadanie pistoletu i amunicji.
Wśród dowodów w tej sprawie są m.in. ekspertyzy: daktyloskopijna, balistyczna, medyczna, biologiczna, informatyczna telefonu komórkowego oraz laptopa znalezionego w wynajmowanym przez oskarżonego aucie.
W styczniu prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił, że Ryszard C. przez rok był członkiem Platformy Obywatelskiej. Szefowa częstochowskiej PO Halina Rozpondek potwierdziła wówczas, że był on członkiem PO od kwietnia 2004 roku, a w styczniu 2006 został wykreślony z listy członków partii z powodu braku jakiejkolwiek aktywności.