Z dokumentu wynika, że poznański prokurator wydał łącznie 15 postanowień o zwolnieniu z tajemnicy telekomunikacyjnej i żądał billingów oraz treści esemesów m.in. Pasionka i dziennikarzy. Autorzy analizy uznali, że prowadzący śledztwo "przeciekowe" prokurator WPO w Poznaniu, żądając od przedsiębiorców telekomunikacyjnych przekazania treści wiadomości tekstowych działał w sposób nieuprawniony.

Reklama

Warszawscy prokuratorzy stwierdzili, że żądanie w tak szerokim zakresie danych, jak uczynił to prokurator, mogło ewentualnie doprowadzić do naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Podkreślono też, że o zgodę na podsłuch czy uzyskanie wglądu w treść esemesów można wystąpić tylko w określonej kategorii spraw dotyczących najcięższych zbrodni - a sprawy o przeciek w tej grupie się nie mieszczą.

Wykonanie analizy prawidłowości działania Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu zlecił Prokurator generalny Andrzej Seremet po tym, jak prasa doniosła, że poznański prokurator wojskowy złamał prawo żądając bez zgody sądu wglądu w treść esemesów, jakie mieli do siebie wysyłać prokurator Marek Pasionek i dziennikarze Maciej Duda z TVN24 oraz Cezary Gmyz. Analizę wykonała Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. Protestowali przeciwko niej prokuratorzy wojskowi - płk Mikołaj Przybył przekonywał, że nie złamał prawa; postrzelił się w przerwie konferencji prasowej. Szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski twierdził, że cywilna prokuratura nie powinna oceniać wojskowej, szczególnie jeśli kwestionowane decyzje prokuratora można jeszcze zmienić. Rzecznik Seremeta odpowiadał, że prokurator generalny ma prawo zarządzać takie kontrole.