Na skutek pożaru, do którego doszło w nocy z soboty na niedzielę, zawalił się ok. 200-metrowy pomost transportowy na powierzchni kopalni. Umieszczone w nim taśmociągi dostarczały urobek do zakładu przeróbczego. Niestety potwierdzają się wszystkie nasze przypuszczenia, że powodem tego pożaru były niezgodne z regulacjami prawnymi prace spawalnicze wykonywane na zmianie B - powiedział w piątek dziennikarzom Uszko.
Załoga kopalni na zmianie remontowej w sobotę prowadziła planowane roboty spawalnicze. Prawdopodobnie w wyniku niezabezpieczenia miejsca pracy nastąpiło zaprószenie ognia i rozprzestrzenił się pożar - dodał wiceprezes. Jak przypomniał, trwa śledztwo policji i prokuratury oraz wewnętrzne postępowanie, w których badane są okoliczności i przyczyny powstania pożaru. Pełna odpowiedź na temat tego, co się stało, powinna być znana za kilka tygodni.
Po zniszczeniu w pożarze pomostu transportowego kopalnia utraciła możliwość transportu urobku wywożonego jednym z szybów. Przedstawiciele KW i kopalni szukali rozwiązań alternatywnych. Po analizie wybraliśmy koncepcję tymczasowej dostawy, która będzie prowadzona za pomocą dużych samochodów o nośności powyżej 20 ton. Jesteśmy w trakcie realizacji tego projektu, ma być zrealizowany w połowie marca - powiedział Uszko.
Wyjaśnił, że chodzi o 200 m wewnętrznej trasy, którą ciężarówki będą przewoziły urobek wywieziony z dołu i wysypywały go na taśmociąg, który przeniesie surowiec już do zakładu mechanicznej przeróbki węgla. Samochody będą przewoziły w ten sposób 4,5 tys. ton urobku na dobę.
Niezależnie trwa likwidacja skutków pożaru, w najbliższych miesiącach ma zostać odbudowana normalna droga transportu węgla. Nie wiadomo, ile to będzie kosztowało. Straty w majątku kopalni po pożarze oszacowano na 800 tys. zł. Kopalnia produkuje dziś ok. 6 tys. ton węgla dziennie, zanim doszło do pożaru - 8,5 tys. ton. Dlatego część górników została przeniesiona tymczasowo do trzech innych kopalń KW.
Pożar zauważono i zgłoszono w sobotę ok. godz. 23. W jego gaszeniu brały udział 23 jednostki straży pożarnej z Rudy Śląskiej, a także okolicznych miast. Strażacy zdołali obronić sąsiedni budynek nadszybia. W nocy z soboty na niedzielę w kopalni nie było prowadzone wydobycie. Przebywająca pod ziemią załoga - w znacznie mniejszej niż w tygodniu obsadzie - nie była zagrożona. Wskutek pożaru nikomu nic się nie stało, podczas akcji na ok. dwie godziny ewakuowano ok. 330 osób mieszkających w budynkach stojących przy kopalni.