Dokument podpisali w piątek na Zamku Królewskim patriarcha Moskwy i całej Rusi Cyryl I oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik.
O. Oszajca podkreślił w rozmowie z PAP, że dokument dotyka kwestii religijnych związanych z dwoma Kościołami i ich relacjami. Nie możemy w nieskończoność nosić wzajemnych żalów, bo to się często przeradza w nienawiść i zemstę. Trzeba pewne sprawy z przeszłości zamknąć przez przebaczenie. Wspólne przesłanie jest bardzo odważnym krokiem w tym kierunku. Podczas prac nad dokumentem w Kościele były pewne protesty, tym bardziej należy docenić ten gest. Także list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 r. spotykał się z ostrą krytyką niektórych środowisk kościelnych, jak się później okazało, była ona nieuzasadniona - powiedział.
To bardzo dobrze, że Kościół staje na wysokości zadania i stara się wprowadzić pokój, nie tylko pomiędzy pojedynczymi ludźmi, ale także narodami i państwami. Byłoby dobrze, gdyby wspólny dokument, wzywający do pojednania i przebaczenia, zaistniał także na płaszczyźnie politycznej. Nie chodzi o zapominanie historii, ale o wzniesienie się ponad to, co było złe i co do dziś zatruwa relacje pomiędzy Polską i Rosją - dodał jezuita.
Według o. Oszajcy wspólny dokument Kościołów: katolickiego i prawosławnego świadczy o tym, że chrześcijaństwo w Europie odnalazło samo siebie. Dokument ten jest pierwszym krokiem do pojednania. To szerokie otwarcie drzwi, ale stoimy na progu. Przeszłość wciąż mocno boli zarówno Rosjan, jak i Polaków. Jednak krok Kościołów jest jak najbardziej stosowny, może dobrze, że początek dialogu jest taki delikatny. Nie chodzi bowiem jedynie o zmianę zachowań, ale o zmianę przekonań, a tego nie da się zrobić w sposób rewolucyjny; potrzeba czasu - podkreślił.
O. Oszajca pytany o ocenę faktu, że w dokumencie nie ma szczegółowych odniesień do historii Polski i Rosji, odpowiedział: historię trzeba zostawiać historykom. Musimy jednak pamiętać, że nie da się wyważyć ani zmierzyć ludzkich krzywd. Nie ma się co licytować, kto mocniej zgrzeszył, lepiej szukać przyczyn wojen i wzajemnych krzywd niż się obwiniać. Jeśli czujemy się pokrzywdzeni przez to samo, do nas należy postawienie pierwszego kroku i wyciągnięcie ręki - zaznaczył publicysta.