Sąd Najwyższy broni się, że modernizacja była tak droga, bo trzeba było zmieniać archaiczny, zbudowany 12 lat temu portal. Jako że brakuje jakichkolwiek wytycznych, do czego strony internetowe urzędów powinny służyć i jakie wymagania spełniać, to ich ceny drastycznie się między sobą różnią.
Nie było przetargu
– Poza działem bazy orzeczeń jest to dosyć prosty portal informacyjny. Nic, czego nie można by zrealizować, korzystając z darmowego oprogramowania, takiego jak WordPress, Joomla czy Drupal. Baza orzeczeń to już nieco bardziej skomplikowane mechanizmy, ale również nie są to wyżyny rzemiosła informatycznego – tak Fundacja ePaństwo ocenia nowy portal Sądu Najwyższego.
– Nie można np. wyświetlić listy wszystkich sędziów, a następnie listy orzeczeń, które wydali (najpierw trzeba znać nazwisko sędziego), nie mówiąc już o indywidualnych statystykach dla każdego sędziego. Dziwi też umieszczanie treści orzeczeń w formacie PDF, a nie HTML, co w pewnym stopniu wpływa na obniżenie ich dostępności i możliwości dalszego przetwarzania – dodaje.
To na wniosek Fundacji ePaństwo sąd udostępnił umowę z zewnętrzną firmą, która wykonała zlecenie modernizujące portal. Zlecenie zostało udzielone nie na podstawie przetargu, tylko w trybie zapytania o cenę.
– Oprócz niespecjalnie rozbudowanej funkcjonalności strona dodatkowo jest dziurawa, są na niej liczne błędy bezpieczeństwa pozwalające zewnętrznym użytkownikom na dostęp do treści, które miały być przeznaczone tylko dla administratorów portalu Sądu Najwyższego – mówi DGP Daniel Macyszyn z Fundacji ePaństwo. – Wziąwszy to pod uwagę, pół miliona złotych to bardzo wysoka cena za modernizację serwisu internetowego – dodaje Macyszyn.
Początek procesu zmian?
Sąd Najwyższy uważa jednak, że zarzuty fundacji są nieuzasadnione.
– Poprzedni serwis internetowy działał w niemal niezmienionej formie przez blisko 12 lat. Nowa strona jest jednym z milowych kroków, które Sąd Najwyższy zrobił w kierunku polepszenia dostępności informacji o jego działalności i orzecznictwa. Modernizację należy postrzegać jako początek procesu zmian, które dalej realizują informatycy sądu – przekonuje DGP Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego SN. – Zarzuty zawarte w opinii Fundacji ePaństwo dotyczące bezpieczeństwa nie są trafne, gdyż przywołane mechanizmy prezentują dane, które publikowane są serwisie tylko w sposób alternatywny – dodaje Michałowski i zapewnia, że przygotowanie nowego serwisu internetowego stanowiło tylko część wydatku. Dużych nakładów wymagała zaś modernizacja serwisu intranetowego.
Można było taniej
Eksperci mają jednak mieszane uczucia.
– Proszę zerknąć na testowaną właśnie nową witrynę Ministerstwa Finansów – mówi nam jeden z analityków rynku IT pracujący dla dużego urzędu. – Też jest wykonana przez zewnętrzną firmę i też jest oparta na modernizacji starego portalu, a cena zlecenia po przetargu jest wielokrotnie niższa niż w przypadku SN – dodaje ekspert. I rzeczywiście Ministerstwo Finansów za „wykonanie dwóch stron internetowych w ramach projektu Konsolidacja i Centralizacja Systemów Celnych i Podatkowych” zapłaciło 67 650 zł.
– Za pół miliona złotych można zrobić naprawdę bardzo dopracowany urzędowy portal wraz z systemem obiegu dokumentów i całym systemem ECM, czyli Enterprise Content Management, oraz dokładnym przeszkoleniem zespołu, jak tym nowym tworem administrować – mówi nam Jarosław Żeliński, analityk IT. – I tak naprawdę bardzo ciężko jest ocenić, czy koszty poniesione przez sąd są w pełni ekonomicznie uzasadnione. Ciężko, bo nie do końca wiadomo, czym ma być jego strona i czy spełniać będzie aż tak wysokie wymagania – dodaje Żeliński. Tłumaczy też, że podobnie jest ze zleceniami na witryny innych instytucji publicznych. – W efekcie ceny portali czy stron wykonywanych dla urzędów drastycznie różnią się między sobą. Jedne wykonywane są za kilka tysięcy złotych, inne za setki tysięcy i regularnie takie zlecenia budzą spore kontrowersje – dodaje ekspert.
Trzy lata temu Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego za swoją stronę zapłaciło 318 tys. zł. Kancelaria Prezydenta wydała 363 tys. zł na stronę www.prezydent.pl. Jeszcze więcej po głośnym przetargu za swój portal zapłaciło MSZ: aż 994 tys. zł.