David Lynch otrzymał na Festiwalu Camerimage Złotą Żabę za całokształt twórczości. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" twórca, który od lat regularnie wraca do Łodzi, przyznał, że z organizatorami festiwalu łączą go więzi przyjacielskie.
Od początku zachwyciła mnie ich energia. Zafascynowała mnie też Polska. Czułem w tym kraju ogromną wiarę w nowe możliwości po upadku komunizmu - tłumaczy reżyser. Przyznaje, że fascynacja trwała jakiś czas, teraz jednak sytuacja w kraju się zmienia. Dzisiaj widzę niestety, że w Polsce coraz więcej jest nowo budowanych ograniczeń - mówi.
Reżyser sam miał pewne plany wobec Polski, w szczególności wobec Łodzi. Wspólnie z założoną m.in. z Markiem Żydowiczem, organizatorem Camerimage, Fundacją Sztuki Świata miał urządzać studio filmowe w zabytkowej elektrowni przy ulicy Targowej. Gdy w 2010 roku Camerimage rozstało się z Łodzią, miasto wycofało się z ustaleń i odkupiło do fundacji teren pod elektrownią. Podkreślało jednak, że nadal chce, by studio powstało i by kierował nim Lynch.
Reżyser był przebiegiem całej sytuacji zaskoczony. Dziś nie ma ciepłych słów dla rządzącej miastem ekipy. Kochałem Łódź, kochałem ludzi, kochałem atmosferę i architekturę. Było tam coś ekscytującego. Ale nowa ekipa i prezydent miasta zabili Łódź. Dzieją się tam bardzo złe rzeczy i źle się z tym czuję. Z tą kobietą prezydentem ten projekt nie ma przyszłości. (...) Mieszkańcy Łodzi będą moim zdaniem cierpieć z tego powodu. Mieliśmy stworzyć tam niezwykłe miejsce - cytuje jego słowa gazeta.pl.