Około 40 mil morskich od polskiego wybrzeża, na wodach międzynarodowych, polski śmigłowiec SH-2G trenował lądowanie na pokładzie fregaty. Część ćwiczeń odbyła się w dzień, część nocą - donosi portal polska-zbrojna.pl.
Lądowanie śmigłowcem na fregacie różni się od lądowania na twardym terenie. Zresztą niemiecki okręt różnił się także od polskich choćby tym, że miał większe lądowisko. Zanim śmigłowiec usiądzie na polskiej fregacie, staje w zawisie bezpośrednio nad jej pokładem, a potem powoli się opuszcza. W przypadku niemieckiej fregaty maszyna zawisa nieco z boku, a potem powoli przemieszcza się nad pokład.
Załoga śmigłowca trenowała też podejście do fregaty w złych warunkach atmosferycznych, gdy należy korzystać z okrętowego radaru. Podejmowała też z pokładu manekin, który udawał rozbitka.
Wciągaliśmy go na górę za pomocą dźwigu - tłumaczy w rozmowie z portalem polska-zbrojna.pl kapitan marynarki pilot Bartłomiej Lipiński, dowódca śmigłowca.
Komentarze(24)
Pokaż:
prawda?
Nie rozumie tylko , dlaczego Polacy na niej ladowali? Przeciez nikt ich nie zmuszal.
Nie zawsze biale jest biale, a czarne czarne...
Nazwać dziś tak fregatę to ironia i kabaret z historii Polaków. A jeszcze polscy żołnierze ćwiczący na niej to hańba dla bohaterów z Westerplatte.