Mowa o środowej inspekcji prezydent stolicy na Wiśle, kiedy przez Warszawę przepływała fala kulminacyjna. Na wojskowych pontonach można było zobaczyć Hannę Gronkiewicz-Waltz, ministra administracji i cyfryzacji Rafała Trzaskowskiego i stołecznych urzędników oraz żołnierzy jednostki wojskowej GROM.
W reakcji na te działania aktywiści ze Stowarzyszenia Miasto Jest Nasze złożyli do ratusza wniosek o udostępnienie zestawienia pełnych kosztów akcji na Wiśle "w tym kosztów obsługi wojskowego helikoptera, dwóch wojskowych pontonów i towarzyszących temu wydarzeniu żołnierzy w kominiarkach".
Domagają się też przedstawienia pisemnego uzasadnienia wykorzystania jednostki GROM i "okazania wszystkich zgód na udział żołnierzy w wydarzeniu czysto medialnym".
Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza, przyznaje, że prezydent rzeczywiście zwróciła się z prośbą do GROM-u o pomoc w monitoringu Wisły.
- Sytuacja jest nad wyraz jasna. Władzom miasta zależało, żeby przeprowadzić monitoring od strony lądu, ale również z poziomu rzeki, bo widać stamtąd, jak pracują wały. W tym czasie na Wiśle swoje ćwiczenia miała jednostka specjalna GROM ze sprzętem przeznaczonym do trudnych warunków - mówi Milczarczyk.
Przekonuje przy tym, że GROM nie przyjechał specjalnie na prośbę ratusza, bo miał tam wcześniej zaplanowane ćwiczenia. Miasto, jak uzupełnia, nie poniosło też żadnych kosztów związanych z akcją.