Atmosfera zagęszczała się przez kilka tygodni. 20 września 2013 r. generał Waldemar Skrzypczak stracił certyfikat, który umożliwiał wgląd do informacji niejawnych. Potem było głośno o jego kontaktach z przedstawicielem handlowym firm zbrojeniowych Mieczysławem Bullem. Wreszcie dzieła zniszczenia dopełniło ujawnienie listu wysłanego do przedstawicieli rządu izraelskiego. Oto jego fragment, który media przytoczyły w listopadzie: Intencją MON jest, by nie tracić czasu i zacząć formułowanie zasad potencjalnej współpracy pomiędzy Polską i Izraelem w odniesieniu do produkcji i rozmieszczenia w Polsce systemów BSP (bezzałogowego statku powietrznego), które są użytkowane w Siłach Zbrojnych Izraela, a których kontraktorem jest firma Elbit Systems. Skrzypczak został oskarżony o sprzyjanie konkretnej firmie i ustawienie przetargu. Tymczasem było to normalne postępowanie w ramach tzw. dialogu technicznego, które jest również prowadzone przy zakupach innego rodzaju broni (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>).

Reklama

Skrzypczak w końcu miał dość i podał się dymisji. - Pragnę zapewnić, że w całej swojej służbie i pracy kierowałem się wyłącznie dobrem Wojska Polskiego, działając uczciwie i z pełnym zaangażowaniem. Mimo że organy państwowe nie sformułowały jakichkolwiek zarzutów wobec mnie, jestem obiektem niesprawiedliwych ataków, które stały się obciążeniem dla premiera, rządu i ministra obrony narodowej. W związku z powyższym postanowiłem złożyć dymisję ze stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej - wyjaśniał w oświadczeniu opublikowanym na stronie MON.

Postanowiliśmy sprawdzić, co przez rok wydarzyło się w tej sprawie - jakie są owoce pracy organów wymiaru sprawiedliwości i co dzieje się z głównymi bohaterami afery. Gen. Waldemar Skrzypczak jest na emeryturze i dużo czasu poświęca swojej rodzinie. Często udziela się także w mediach, ostatnio spotykał się z ochotniczymi organizacjami proobronnymi. Do tej pory nie postawiono mu żadnych zarzutów ani nie wzywano na przesłuchania. W prokuraturze apelacyjnej zapytaliśmy, czy jest prowadzona sprawa mająca związek ze Skrzypczakiem i ubiegłoroczną aferą. Odpowiedź jest enigmatyczna. - W Wydziale V-tym do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie jest prowadzone jedno postępowanie mogące mieć związek z Pańskimi pytaniami. Postępowanie to zostało wszczęte we wrześniu 2013 r. i pozostaje w toku. Z uwagi na dobro tego śledztwa nie można w dalszym ciągu przekazać bliższych informacji o jego biegu - wyjaśnia prokurator Zbigniew Jaskólski z Prokuratury Apelacyjnej.

Gdy jesienią 2013 roku decydowała się sprawa nieprzedłużenia Skrzypczakowi certyfikatu uprawniającego do dostępu do informacji niejawnych, kluczowe okazały się zastrzeżenia Służby Kontrwywiadu Wojskowego, którego szefem był wówczas gen. Janusz Nosek. Dwa tygodnie po odebraniu certyfikatu wiceministrowi stracił on jednak stanowisko. Co Nosek robi teraz? Choć przez rok był w rezerwie kadrowej MON, to obecnie znów jest związany z… SKW.

Kolejną osobą mocno zaangażowaną w całą sprawę jest Mieczysław Bull, który - wedle gen. Skrzypczaka - miał go szantażować, by wpływać na rozstrzygnięcia MON w sprawie zakupów dla polskiej armii. Monika Bal, specjalistka ds. PR, która współpracuje z Bullem, złożyła zaś do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez gen. Skrzypczaka. - Chodzi o złożenie fałszywych doniesień do Służby Kontrwywiadu Wojskowego co do rzekomego szantażu przez Mieczysława Bulla - wyjaśniała rok temu. Co dziś sądzi na ten temat? - Złożyłam zawiadomienie do prokuratury, nie odpowiadam za to, że to ciągnie się tak długo. Nie uważam, by sprawa była dęta, wręcz przeciwnie. Gdybym poświadczyła nieprawdę w prokuraturze, to gen. Skrzypczak mógł złożyć zawiadomienie, że ja go szkaluję. Nie zrobił tego - mówi w rozmowie z dziennik.pl Monika Bal.

A co o zawirowaniach sprzed roku sądzi sam Mieczysław Bull? - Jestem przekonany, że Skrzypczakowi zostaną postawione zarzuty. Regularnie jestem wzywany przez CBA na przesłuchania w charakterze świadka. Generał starał się mi zaszkodzić. Podam go do sądu o zniesławienie za jego stwierdzenia o tym, że go rzekomo szantażowałem - zapowiada związany ze zbrojeniówką Bull.

Komu mogło zależeć na odsunięciu Skrzypczaka? Na to pytanie odpowiedzi zapewne nie poznamy nigdy. Wiadomo jest, że generał jako jeden z pierwszych mówił o tym, że sprzęt kupowany dla polskiej armii powinien w jak największym stopniu być produkowany w Polsce i w czasie negocjacji z zagranicznymi koncernami był trudnym partnerem. Być może naraził się wielkim koncernom zbrojeniowym, a w tej branży związki ze służbami są na porządku dziennym.

Warto przypomnieć, że Romuald Szeremietiew, wiceminister obrony narodowej, który swego czasu również nadzorował zakupy dla armii, został w 2001 r. przez Rzeczpospolitą oskarżony o korupcję. Na uniewinnienie czekał 9 lat. Skrzypczak czeka na razie rok.