Głośna sprawa odebrania certyfikatu dającego dostęp do informacji niejawnych i w następstwie dymisja Waldemara Skrzypczaka ze stanowiska była pokłosiem działania Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jesienią 2013 r. głośno zrobiło się także o lobbyście Mieczysławie Bullu, który miał mieć bliskie kontakty z wojskowym. Wkrótce potem stanowisko szefa SKW stracił gen. Janusz Nosek, który jednak po roku wrócił do służby na stanowisko doradcy. O tym, że postępowanie umorzono jako pierwszy poinformował portal Kulisy24.com.
Mam mieszane uczucia, przez 2,5 roku to sprawa była ciężarem. Służby, które są odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa zrobiło wszystko żeby się mnie pozbyć, bo jakoś im przeszkadzałem w interesach. Służba Kontrwywiadu Wojskowego zadziałała jak narzędzie terroru politycznego, po prostu chciała mnie sponiewierać - mówi gen. Skrzypczak w rozmowie z dziennik.pl. - Moim zdaniem, stałem się przeszkodą bo zacząłem rozbijać układy i przekazywanie informacji lobbystom. Nie zrobiłem nic złego – wyjaśnia Skrzypczak, który wcześniej był dowódcą wojsk lądowych. Wiadomo, że w sprawie było 11 różnych zarzutów, a wojskowy występował w niej jako świadek. - Chylę czoła przed prokuraturą i wymiarem sprawiedliwości, że sprawę wyjaśnili – dodaje generał.
Co dalej z generałem? - Będę robił to co robię. Wspieram wiedzą i doświadczeniem tych, którzy chcą służyć Polsce – odpowiada Skrzypczak. Wiadomo, że przed wyborami miał propozycję startu m.in. z list Polskiego Stronnictwa Ludowego. Jego powrót do resortu obrony wydaje się mało prawdopodobny, ponieważ swego czasu publicznie krytykował Antoniego Macierewicza. Niektórzy przepowiadają, że może trafić do Polskiego Grupy Zbrojeniowej. Tak czy inaczej by pełnić jakiekolwiek istotne funkcje w szeroko pojętym sektorze obronnym Skrzypczak musiałby odzyskać możliwość dostępu do informacji niejawnych. Teraz droga do otrzymania tego dokumentu wydaje się mniej wyboista.
Komentarze (28)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeUmiemy się tylko kłócić albo kochać, ale nie umiemy się różnić pięknie i mocno” – Cyprian Kamil Norwid….. ALE TAK BYŁO KIEDYŚ - dzisiaj idąc tokiem myśli Wieszcza należy powiedzieć tak - "Od trzydziestu lat, My Polacy nie tylko nie potrafimy się kochać... Nam zależy abyśmy sie codziennie ohydnie zachowywali, a w rozprzestrzenianych nienawiściach upatrywali sile do jeszcze większej nienawiści wobec siebie ale i coraz częściej wobec sąsiadów".
PRAWDĄ bowiem BRZMIĄ JEDNAK SŁOWA WIESZCZA - „Polacy są wspaniałym narodem i bezwartościowym społeczeństwem” – Cyprian Kamil Norwid …. Pan Błaszczak myśli, że ludzie to barany, nie słuchają i nie pamiętają arogancji, buty i wręcz chamstwa w wypowiedziach pisowskich polityków. Jedynym, który usiłuje im dorównać ale nie zawsze mu to wychodzi jest poseł Niesiołowski z PO. Zaznaczam, że nie jestem zwolennikiem partii prawicowych, jednak PO zachowuje się przynajmniej normalnie i cywilizacyjnie, PiS-owcy natomiast, gdyby nie to, że plują jadem i wszystkich innych nienawidzą, mogliby uchodzić za Świadków Jechowy, nie obrażając tych ostatnich.
Widać że przebiera im oralne, i pieni się.
W październiku 2008 r. Iwona i Elżbieta dowiedziały się, że generał się żeni. Wpadły na pomysł, by go odwiedzić i powiadomić drugą żonę, co za ziółko z jej męża.
Wersja Elżbiety F. i Iwony S. : Wpadł w szał, gdy je obie zobaczył. Krzyczał, że wezwie Żandarmerię Wojskową. No to wzywaj - odparły. Generał odepchnął je i wystraszony, w kapciach, zaczął uciekać przez podwórko w kierunku garażu. Ruszyły za nim. Generale, dowódco wojsk lądowych, dlaczego uciekasz?! - krzyczały. Generał wykonał manewr okrążający, obiegł zabudowania, wyprowadził kobiety w pole i migiem wrócił do mieszkania, gdzie skutecznie się zabarykadował. Kobiety nie dały za wygraną. Przyczaiły się przy domofonie.
Skrzypczak nie odłożył słuchawki od domofonu, usłyszały dźwięki awantury, jaką urządziła mu żona : Mówiłeś, że to już wszystko skończone przed Irakiem! Ile jeszcze jest tych kobiet?
Na to generał : Kochanie, uspokój się. To nieprawda, to jakieś wariatki, nie znam ich.
Kąsek dla szpiegów
Generał zaprzecza, by przechowywał u narzeczonych dokumenty wojskowe.
- Najwyżej jakieś materiały szkoleniowe i notatki z zakresu nauki, nic o charakterze wojskowym - mówi. ?
- Także w komputerze nie miałem żadnych dokumentów z wojska, lecz wyłącznie prywatne. Sprawdzała to Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
I tym razem gen. Skrzypczak mija się z prawdą. Jesteśmy w posiadaniu "Zeszytu pracy" płk. dypl. Waldemara Skrzypczaka z roku 1999, gdy dowodził Jednostką Wojskową nr 2234.
Stempel : "Do użytku służbowego, RWD Nr 1/15".
Na 246 ponumerowanych stronach odręczne notatki i wklejone dokumenty. Struktura jednostki, rozkłady zajęć, plany zadań. Nazwiska i charakterystyka podwładnych ("alkoholizm", "narkotyki"0. Fachowcy twierdzą, że dziś jest to bez wartości, ale 10 lat temu, kiedy generał przypuszczalnie wyniósł dokument z jednostki, byłaby to gratka dla wrogów naszego wojska.
Generał wyklucza, aby robił sobie nieobyczajne fotografie i wysyłał je komukolwiek. Jedna z byłych przyjaciółek mówi co innego. Nie zdecydowaliśmy się zreprodukować takiego zdjęcia, bo istotnie - wśród różnych części ciała nie ma na nim twarzy gen. Skrzypczaka, nie sposób więc z całą pewnością go zidentyfikować.
Słabiutki
Generał mówi, że to były toksyczne związki. Dlaczego zatem w nich tkwił? Dlaczego był tak długo z F.? Aż tyle czasu potrzebował, by poznać jej - jak twierdzi - interesowny charakter?
- Łatwo to oceniać dziś, z perspektywy czasu. Całe dnie spędzałem w pracy. Wracałem późno, nie miałem czasu na analizy. W domu dłużej mnie nie było niż byłem. W pracy człowiek jest perfekcjonistą, a czasami w życiu prywatnym bywa słabiutki. Za każdym razem myślałem, że zmienię swoje życie. Miałem nadzieję, że coś z tego będzie. Popełniłem błędy, bo byłem łatwowierny. Człowiek dojrzewa do pewnych decyzji. Ja najwidoczniej dojrzałem za późno. I dlatego ponoszę konsekwencje swoich błędów.
- Czy jest Pan szczery wobec kobiet?
- Zależy kiedy, ale raczej nie dzieliłem się z kobietami wspomnieniami o innych kobietach.
- Żałuje Pan czegoś?
- Przykro mi wobec najbliższych. Wobec obecnej żony. Wobec byłej żony, wobec moich dzieci. Żadne z nich nie zawiniło.
(a życie pisze ciąg dalszy...)
W święta Bożego Narodzenia 2006 r. oboje mieli się spotkać z jej rodzicami. Generał wyszedł z domu do jednostki i zniknął... Po jakimś czasie zaczął przysyłać esemesy : święta musiał spędzić z wojskiem, bo tylko żołnierze go rozumieją, wróci, tylko nie wiadomo, kiedy.
- Po kilku tygodniach zadzwoniłam do jego, byłam przekonana, byłej żony, myślałam, że jest u dzieci - mówi S. - Powiedziałam, że wkrótce planujemy ślub, a ona mi na to, że Skrzypczak nigdy się nie rozwiódł. Że nie jestem pierwsza, której obiecuje małżeństwo. Podała nazwiska innych, numery telefonów...
Wrócił, jak obiecał. Przeprosił, że musiał pojechać do dzieci. Bez mrugnięcia okiem zapewniał, że jest rozwiedziony. Iwona zażądała, aby pokazał orzeczenie o rozwodzie. Powiedział, że ma schowane w sejfie. Dała mu tydzień, aby je przyniósł i pokazał. Nie zrobił tego.
- We wrześniu 2007 r. mieliśmy jechać na wesele do moich znajomych. Trzy dni przed wyjazdem powiedział, że musi jechać na poligon, ale w sobotę wróci. W piątek nie odbierał już telefonu, na weselu oczywiście się nie pojawił. Przepadł na kilka tygodni. Wtedy skontaktowałam się z Elżbietą F. - opowiada S.
Wersja generała : Rzeczywiście w Iraku poznał kobietę pełną ciepła. Myślał, że z nią zwiąże się na stałe. Pomylił się, rozczarował. Iwonie S. chodziło tylko o jego pieniądze i pozycję.
- Faktycznie byłem u jej rodziców, ale nie w mundurze ani z kierowcą - mówi gen. Skrzypczak. - Przyjechałem na kawę i kieliszek wódki, może dwa. W ogóle nie było rozmowy na temat małżeństwa ani rozwodu. Nigdy nie jeździliśmy służbowym samochodem szukać mieszkania albo domu. Napisała dla mnie pozew, bo była rozwódką i wiedziała, jak to się robi. Nie ustalaliśmy terminu ślubu. Pani S. ma skłonności do konfabulowania, fantazjowania. Poza tym stosowała groźby karalne i terror psychiczny wobec mnie i wobec swoich dzieci. Po rozstaniu powiedziała, że mnie zniszczy, że jej ojciec pójdzie na skargę do prezydenta.
Cóż, zwykły romans...
- Czy to prawda, że napisał Pan dla pani S. oświadczenie o tym, że przekaże jej Pan 100 tys. zł? - pytamy generała.
- To niestety prawda. I przekazałem. Dałem jej 60 tysięcy, wzięła też samochód i rzeczy z domu : zmywarkę, telewizor. Musiałem wziąć kredyt, żeby móc zapłacić, do dziś go spłacam.
- Za co to były pieniądze?
- Coś w rodzaju rekompensaty za stracony czas... Ona twierdziła, że za doznane krzywdy, choć żadnej krzywdy jej nie wyrządziłem.
- Czy potem odebrał Pan oświadczenie?
- Nie. I to był mój błąd.
A JA MYŚLĘ, ŻE MY WSZYSCY POPEŁNIAMY KARDYNALNY BŁĄD TOLERUJĄC NIEPOWAŻNYCH EROTOMANÓW ZE SKŁONNOŚCIAMI DO MITOMANII I KONFABULACJI, A PRZY TYM NAIWNYCH IDIOTÓW NA NAJPOWAŻNIEJSZYCH STANOWISKACH W POLSCE!
MAM PODSTAWY, ŻEBY PRZYPUSZCZAĆ, ŻE PRZYPADEK TEGO KOLESIA NIE JEST W SFERACH RZĄDOWYCH ODOSOBNIONY!
JA ROZUMIEM, ŻE PIŁSUDSKI TEŻ LUBIŁ KOBIETY, ALE JEDNAK UTRZYMYWAŁ TO I W PEWNYCH ZDROWOROZSĄDKOWYCH RAMACH - NO I JEDNAK BYŁ TO PIŁSUDSKI!!!
SŁABYCH LUDZI WAADZA DEMORALIZUJE TOTALNIE!
Czterokrotnie oświadczał się Elżbiecie, dwukrotnie ofiarowywał pierścionki zaręczynowe. Słał czułe listy. Zapewniał o miłości. Snuł wizje wspólnej przyszłości, chciał mieć z nią dzieci. W 1999 r. został ojcem chrzestnym wnuczki Elżbiety. Podczas uroczystości przy świadkach oświadczył, że co miesiąc będzie przeznaczał dla chrześnicy po 500 zł. Nie dał ani złotówki. Matce dziecka powiedział, by wynajęła salę na przyjęcie dla gości, on za nią zapłaci. Nie zapłacił.
Skrzypczak często znikał na kilka lub kilkanaście dni. Tłumaczył się, że był na konferencjach, naradach, szkoleniach. W grudniu 2004 r. zniknął bez słowa. Miał wyłączony telefon. Zaniepokojona Elżbieta zadzwoniła do rzekomo byłej żony Teresy. Od niej dowiedziała się, że nadal są małżeństwem. Dobił ją artykuł w "Super Expressie". Na zdjęciach w czułych objęciach z żoną Skrzypczak opowiada o udanym życiu rodzinnym. Tytuł artykułu : "Wódz w wersji rodzinnej".
Wersja generała : Rzeczywiście był z F. długo - 9 lat. Przez cały czas zdawała sobie sprawę, że jej partner nie ma rozwodu, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało.
- Nigdy nie proponowałem jej małżeństwa - mówi gen. Skrzypczak. - No, może raz, ale to było po alkoholu i podczas zabawy. Mogła odnieść takie wrażenie.
Rzeczywiście został ojcem chrzestnym wnuczki F. Prosił go o to oficer z batalionu, który mu podlegał, ojciec dziewczynki, zięć F. To normalne, że gdy podwładny prosi, to przełożony się godzi. Taka wojskowa tradycja. Nigdy nie przedstawiał F. jako żony.
- Najwyżej w Elblągu... - mówi Skrzypczak.
Nie przeczy, że zabierał ją na oficjalne imprezy. W charakterze osoby towarzyszącej. Ale to nieprawda, że obiecał 500 zł co miesiąc dla chrześniaczki. Tak mogą twierdzić tylko krewni F.
- Dałem chyba jeden pierścionek, ale nie zaręczynowy ? mówi. ? Pani F. chodziło tylko o moje pieniądze, byłem dojną krową. Sponsorowałem ją i jej rodzinę. Córce i zięciowi pożyczyłem pieniądze na samochód, nigdy ich nie oddali. Przed moim wyjazdem do Iraku ona już liczyła pieniądze, które przywiozę. Powiedziałem : do widzenia. Zdążyłem jeszcze kupić dla niej mieszkanie w TBS, zapłaciłem 60 tysięcy.
Skargi, które od roku 2005 F. pisała do ministra obrony, szefa Sztabu Generalnego i prokuratury wojskowej, to zemsta za to, że generał zdecydował się odejść.
Cóż, romans, jakich wiele. On, pełniący służbę z dala od rodziny (żona i dzieci mieszkały w Kołobrzegu), potrzebował trochę ciepła po całym dniu pracy. Ona, jeszcze całkiem atrakcyjna, grzała się w cieple generalskich gwiazdek, bywała na rautach, snuła plany na przyszłość. Obydwoje cieszyli się swoim małym szczęściem aż do rozstania. Teraz oboje pielęgnują urazy uważając, że jedno było wykorzystywane przez drugie. Tylko że on nie robi z tego publicznej afery.
Romeo w Iraku
W styczniu 2005 r. gen. Skrzypczak wyjechał do Iraku, gdzie w ramach IV zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego dowodził Wielonarodową Dywizją Centrum-Południe. Na misji poznał Iwonę S.
Wersja Iwony S. : Oszalał na jej punkcie. Mówił, że ją kocha, roztaczał wizję wspólnej przyszłości. Zapewniał, że rozwiedzie się z żoną. Wrócił do Polski pierwszy, koniecznie chciał poznać jej rodziców. Pojechał ich odwiedzić - samochodem służbowym z kierowcą, w galowym mundurze, z bukietem róż dla matki i butelką alkoholu dla ojca, emerytowanego pułkownika WP. Gdy wróciła, zamieszkali razem w służbowym mieszkaniu w Warszawie.
- Zrobił wspaniałe wrażenie. W lipcu 2006 r. oświadczył moim rodzicom, że jest już rozwiedziony patrząc im prosto w oczy - wspomina S. - Wcześniej przy mnie napisał pozew, mówił, że go złożył, teraz wiem, że wyrzucił do kosza... Mieliśmy wziąć ślub. Trzy lub cztery razy wybieraliśmy się do urzędu stanu cywilnego, by załatwić formalności, ale zawsze mu coś wypadało: a to konferencja u ministra, a to niespodziewany wyjazd. Ustalaliśmy już datę ślubu... Służbowym samochodem jeździliśmy oglądać mieszkania i działki pod budowę naszego przyszłego domu.
(cdn)
magda : Perfidnie mnie oszukiwał. Mieszkałam z nim przez 3 lata. Rozwodził się niby dla mnie, a już był z nową narzeczoną. Cieszę się, że odkryłam prawdę i pozbyłam się tego oszusta i patologicznego kłamcy.
Też ona : Magda, miał żonę, z Tobą mieszkał i miał 5-10 innych narzeczonych. Nie wiem, czy on sam wie, ile ich miał i ma.
Ooona2 : Biedny generał, kobiety za nim biegały stadami. W Legionowie, Warszawie, Żarach, Jeleniej Górze itd. Właziły mu na siłę do łóżka, a on, biedny, nie umiał się opędzić. To jest jego wersja dla kucharek, służących i sekretarek.
Ooona : Jedna taka z Żar się odgrażała, bo podobno jej się oświadczył, a potem się okazało, że w tym samym czasie kilku innym też.
Regina : On pracował u nas w SG [Sztabie Generalnym], nie powiem, jaką miał ksywę, bo się wstydzę. W każdym razie uwielbia kobietki, blondynki szczególnie. Raczej po 40., młodsze chyba mu się z córką kojarzą.
.
- W internecie można napisać wszystko. Bezkarnie - wzdycha gen. Skrzypczak. - Wiem od Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która sprawdziła te wpisy, że oprócz kobiet było tam dwóch sierżantów, z których jednego wylałem z wojska za pijaństwo. O czym tu mówić?
Wojak łaknie ciepła
Służba Kontrwywiadu Wojskowego sprawdzała internet oraz billingi telefonów należących do generała z powodu śledztwa, które prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Śledztwo wszczęto po skardze Elżbiety F. na zachowanie gen. Skrzypczaka, z którym przez ponad 10 lat pozostawała w nieformalnym związku.
Pani F. oskarżała generała o mnóstwo niegodziwości, np. o gwałt, ale tak naprawdę chodziło jej o to, że ją porzucił, choć latami obiecywał małżeństwo, podczas gdy nawet nie miał rozwodu z pierwszą żoną.
Wersja Elżbiety F. : Była ze Skrzypczakiem przez 13 lat. Poznała go, gdy był podpułkownikiem. Sprawiał wrażenie skrzywdzonego przez los. Twierdził, że jest w separacji, ma zamiar się rozwieść. Zostali parą. Rzekomo jeździł na rozprawy rozwodowe. W 1994 r. oświadczył, że się rozwiódł. Mieszkali już wtedy razem. Nigdy nie domagała się, by pokazał wyrok rozwodowy. Był oficerem, dlaczego więc miałaby mu nie wierzyć? Żyli jak przykładne małżeństwo. Bywali na spotkaniach towarzyskich. Generał przedstawiał ją znajomym jako żonę. W piśmie "Wojska Lądowe" z lutego 2002 r. opublikowano relację z I Gali Sił Zbrojnych w warszawskim hotelu Sobieski. Na zdjęciach wśród gości jest Skrzypczak z Elżbietą.
F. ogląda albumy ze zdjęciami dokumentującymi ich związek. Na jednym generał siedzi nago w wannie, na innym stoi przepasany ręcznikiem, na kolejnym wyleguje się na tapczanie. Zdjęcia z wyjazdów, imprez ze znajomymi, generalicją.
- To jest sylwester w Elblągu, tu jest na zdjęciach z moją wnuczką, tu z córką, pożegnanie jednego z pułkowników, który odchodził do rezerwy, to zdjęcie z poligonu na Pomorzu, gdzie mnie zabrał, to Krynica Morska, to jest Żagań, moje urodziny, ślub córki pułkownika R. - pokazuje F.
(cdn)
Najnowsza piosnka tu
Z repertuaru Misia -
W interpretacji mej
Dziś wam przedstawiam ją...
Wy tego Misia
Znacie nie od dzisiaj,
Więc słowa sprawdźcie -
Azali szczere są!
PO-WYBORCZA PIOSNKA MISIA
"Takie smutne masz oczy kochana
Twe usta drżą - jak jesienny liść.
Dziś kartony pakujemy od rana -
No bo jutro...? Jutro trzeba iść!
Niewczesny żal nic nam nie pomoże!
Ani twój szloch - ani moje łzy!
Chodź - pójdziemy PO-żegnać się z łożem...
Bo to ostatni nasz seks tutaj w nim!
Teraz Szydło w nim głowę utuli
Za dnia skołataną od państwowych spraw
A nad nami się nikt nie rozczuli...
Szyderczo zadrwi Jarosław-Polskę-Zbaw!
Ty się udasz z pielgrzymką do Szydłowca.
Ty przynajmniej masz dzisiaj dokąd iść!
Ale ja się będę błąkał PO manowcach -
Tam, gdzie zaszła moja PO-lityczna myśl.
Jakoś mi nie w smak dziś pątnikiem zostać.
Nigdy po drodze nie było mi z wiernymi!
Na żałosną wykreowałem się PO-stać!
Nie zostałem - jak inni - swoim między swymi
Ja co prawda szczęśliwie jestem łysy
Nie mam więc czego z głowy sobie rwać,
Lecz wszystkie inne sprzedajne tygrysy
Wylinieją na dobre - (i na złe) koorvva mać!
Jakiż to morał z piosnki tej wynika?
Jaką myśl chcę ja w niej przekazać wam?
Ano - już nigdy nie słuchajcie "Kierownika"!
Bo kłaków funt zostanie w garści wam!
~~~~~~~~~~~~
na melodię:
"Swobodny wiatr
Spienionym piwskiem chlusta
Misiowi wprost
W (za przeproszeniem) usta"
.