W Warszawie niemal setka urzędników zarabia więcej niż prezydent stolicy. Podobne sytuacje, choć na mniejszą skalę, występują w samorządach w całej Polsce. Ale urzędy nie zawsze się tym chwalą. Pytane przez nas o informacje zasłaniają się ochroną dóbr osobistych pracowników.
Kto najlepiej zarabia w urzędach miast oraz w urzędach marszałkowskich? Wcale nie szef danej jednostki.
Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zarabia miesięcznie 12 280 zł brutto – to niemal maksimum dopuszczone obecnymi przepisami (7-krotność kwoty bazowej określonej w ustawie budżetowej dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, czyli ponad 12 365 zł). Mimo to aż 94 urzędników zatrudnionych w urzędzie miasta zarabia więcej. Pensje zastępców, skarbnika i sekretarza miasta (łącznie 6 osób) wahają się od 18 525 zł do 22 637,50 zł.
Więcej zarabia też 13 burmistrzów dzielnic (wynagrodzenia od 12 300,00 zł do 12 362,00 zł), zastępcy skarbnika i dyrektorzy biur (4 osoby – od 16 539,12 zł do 17 211,04 zł), 32 dyrektorów biur (od 12 564,71 zł do 16 264,84 zł) czy 39 głównych księgowych dla dzielnic oraz zastępców dyrektorów biur (od 12 358,90 zł do 14 683,90 zł).
W Gdańsku jest na odwrót. Tu nikt nie zarabia więcej niż prezydent (który pobiera miesięcznie 12 365 zł). Podobnie jest w Rzeszowie (12 365 zł), Bydgoszczy (12 359 zł) czy Zielonej Górze (12 365 zł).
Nie znaczy to jednak, że takie sytuacje w ogóle nie występują w innych miastach. W Lublinie czterech pracowników otrzymuje większe wynagrodzenie niż prezydent miasta (12 320 zł). Skarbnik otrzymuje 14 325 zł, zastępca prezydenta ds. społecznych oraz ds. inwestycji i rozwoju – odpowiednio po 13 645 zł, a także zastępca ds. kultury, sportu i relacji zewnętrznych – 12 917 zł. W Poznaniu więcej niż szef (Jacek Jaśkowiak – 12 365 zł) otrzymuje pięciu pracowników – 4 zastępców i skarbnik. Kwoty te są wyższe o 135–635 zł. Z kolei prezydent Torunia Michał Zaleski miesięcznie zarabia 12 365,22 zł brutto, podczas gdy jego zastępca Zbigniew Fiderewicz – o 290,78 zł więcej. W Szczecinie wiceprezydent Piotr Mync dostaje 14 tys. zł – to o 1822 zł więcej niż jego przełożony. – Wynika to ze stażu pracy – tłumaczy Tomasz Klek z urzędu miasta w Szczecinie.
Z zebranych przez nas danych wynika, że dosyć często takie sytuacje mają miejsce w urzędach marszałkowskich. Z reguły więcej zarabiają skarbnicy województw. Choć nie tylko. Przykładowo więcej niż marszałek woj. małopolskiego (12 365,33 zł) zarabia nie tylko jego skarbnik (12 950 zł), ale i sekretarz (12 640 zł). Do tego dochodzi dwóch pracowników zatrudnionych w Przedstawicielstwie Małopolski w Brukseli. Urząd jednak nie chce podać wysokości ich wynagrodzeń.
W woj. łódzkim jedna osoba ma wyższe wynagrodzenie niż sam marszałek. – Jest to dyrektor Biura Województwa Łódzkiego w Brukseli, gdzie warunki życia są inne niż w Polsce. Jego wynagrodzenie miesięczne brutto w okresie oddelegowania do pracy w Brukseli wynosi 16 346 zł – poinformował nas urząd marszałkowski.
Także w woj. lubelskim jeden pracownik zarabia więcej niż marszałek województwa, którego zarobki wynoszą 12 365 zł. Urząd jednak nie chce powiedzieć, o kogo chodzi i jakie jest jego wynagrodzenie. – Osoba ta nie pełni funkcji publicznej oraz nie wyraziła zgody na udostępnienie danych osobowych. Informacja o wysokości wynagrodzenia danej osoby należy do sfery dóbr osobistych. Z tego też względu prywatność pracowników jako dobro chronione prawem powinna mieć pierwszeństwo przed innym dobrem, jakim jest dostęp do informacji publicznej – twierdzi Beata Górka, rzeczniczka marszałka woj. lubelskiego.
Biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi ministra Andrzeja Halickiego, na razie jest mało prawdopodobne, by szefowie w samorządach zarabiali jeszcze więcej. Resorty pracy oraz administracji i cyfryzacji pracują nad rozporządzeniem regulującym płace, ale pracowników samorządowych, nie kierowników (górny pułap ich wynagrodzenia reguluje ustawa kominowa). Jednym z efektów mogą być podwyżki dla pracowników.