Sąd orzekł też, że oskarżony ma zapłacić dla czterech osób związanych rodzinnie z ofiarami po 50 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd przyznał, że ogłoszony wyrok oparł głównie na podstawie zeznań funkcjonariuszy policji, którym Samir S. tuż po zatrzymaniu opowiedział, co się stało w mieszkaniu małżeństwa K.

Reklama

- Oskarżony miał odebrać od Adama K. dług w kwocie 12-13 tys. zł. Doszło między nimi do wymiany słownej, a Agnieszka K. wyszła w tym czasie z dzieckiem do łazienki. Oskarżony twierdził, że był przez Adama K. obrażany. W pewnym momencie, jak przyznał "coś w nim pękło", tym bardziej, że Adam K. miał też wcześniej oszukiwać go podczas transakcji. Wyciągnął broń i strzelił do Adama K., potem zastrzelił jego żonę. Zabił też dziecko dlatego, że wyło – powiedział sędzia Robert Studzienny. Dodał, że o winie oskarżonego świadczą też m.in. oględziny miejsca zbrodni, ślady DNA należące do Samira S znalezione na pistolecie, a także bilingi telefoniczne oskarżonego i Adama K. - Ostatnim skutecznym połączeniem, jakie wykonano z telefonu komórkowego Adama K. był kontakt z telefonem oskarżonego – wyjaśnił sąd.

Obrońca Arnost Becka zapowiedział apelację od wyroku. - Jestem przekonany o niewinności Samira S. od marca 2013 r., kiedy po raz pierwszy zaznajomiłem się z materiałem dowodowym. Cały łańcuch poszlak w tej sprawie nie został domknięty. Jest wiele elementów, które wskazują, że mógł, ale nie musiał popełnić tego przestępstwa – są dowody za, są dowody przeciwko – argumentował adwokat. Zdaniem adwokata, proces ma charakter poszlakowy i w tej sytuacji wszelkie budzące wątpliwości okoliczności trzeba rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego. Jak podkreślił w mowie końcowej, w mieszkaniu ofiar Adama K., jego żony i 1,5-rocznej córki, nie znaleziono żadnych śladów należących do oskarżonego.

Samir S. przyjął wyrok z kamienną twarzą. - Jego twarz jest niezmienna od chwili, kiedy go poznałem. Jego matka to przeżywa, siostra przeżywa, ja nie mogłem wczoraj w nocy spać, a on ma twarz szachisty – dodał Becka.

- Wykonaliśmy kawał porządnej roboty. Dziękuję w tym miejscu funkcjonariuszom policji, którzy pomagali mi w prowadzeniu tego śledztwa. Dzięki ich zaangażowaniu możliwe było to, co przed chwilą nastąpiło - powiedział dziennikarzom prokurator Wojciech Wróbel. Prokuratura domagała się dla Samira S. kary dożywocia z możliwością warunkowego zwolnienia po upływie 40 lat, pozbawienia praw publicznych na 10 lat oraz nawiązki dla rodziców i rodzeństwa ofiar w wysokości od 40 do 50 tysięcy zł.

Reklama

Samir S. zabił w efekcie gwałtownej kłótni

Do zabójstwa 33-letniego Adama K., jego 30-letniej żony i ich jedynego dziecka - 16-miesięcznej córki Niny - doszło 13 marca 2013 r. wieczorem w mieszkaniu przy ul. Długiej, w centrum Gdańska. Ciała odkrył następnego dnia znajomy rodziny. Ustalono, że z mieszkania zniknęły cenne przedmioty, m.in. sprzęt elektroniczny i liczne militaria z czasów II wojny światowej, które kolekcjonował gospodarz.

Prokuratura oskarżyła o potrójne zabójstwo urodzonego w Baku 35-letniego dziś Samira S. Zdaniem śledczych w efekcie gwałtownej kłótni S. wyjął pistolet i - strzelając dwukrotnie z bardzo bliskiej odległości w głowę - zabił Adama K. W identyczny sposób zginęła żona kolekcjonera, która przybiegła, usłyszawszy strzały. Następnie Samir S. zabił jednym strzałem w głowę dziewczynkę; mężczyzna zrobił to, bo dziecko krzyczało.

W opinii śledczych, po zabójstwie Rosjanin ukradł z mieszkania ofiar liczne militaria, m.in. granaty ćwiczebne, sztylet, nieśmiertelniki i inne elementy umundurowania oraz wyposażenia niemieckich żołnierzy z czasów II wojny światowej, zastawę stołową oraz sprzęt elektroniczny. Łączną wartość tych przedmiotów oceniono na ponad 65 tys. zł. Większość tych rzeczy policja znalazła w mieszkaniu S. po jego zatrzymaniu.

Rosjaninowi oprócz potrójnego zabójstwa i kradzieży zarzucono też nielegalne posiadanie broni - pistoletu Walther P22, który był narzędziem zbrodni.

Śledczy ustalili, że tuż po zabójstwie Samir S. wrócił autobusem do Elbląga, gdzie spalił ubranie i ukrył pistolet. Dwa dni później (dzień po ujawnieniu zbrodni) został zatrzymany. Na trop mężczyzny naprowadziły policję przede wszystkim połączenia telefoniczne: w dniu, w którym doszło do zabójstwa, Adam K. i Samir S. kilkakrotnie rozmawiali przez telefon i wymieniali sms-y.

W trakcie śledztwa Samir S. na kilka różnych sposobów próbował wyjaśnić, jak w jego mieszkaniu znalazły się przedmioty należące do ofiar zabójstwa. O tym, co - w opinii prokuratury, zdarzyło się w mieszkaniu małżeństwa K., miał powiedzieć nieoficjalnie policjantom, którzy prowadzili pierwsze czynności po zatrzymaniu.

Samir S. był wcześniej karany. Kilka lat temu sąd w Kaliningradzie skazał go na 10 miesięcy pobytu w kolonii karnej za nielegalne posiadanie broni. Oskarżony przebywał w Polsce legalnie. Miał Kartę Polaka, bo jeden z jego dziadków był narodowości polskiej.