Pierwsze dotyczy głosowania "na dwie ręce", którego dopuściła się była posłanka Kukiz'15 Małgorzata Zwiercan, a do którego namawiał ją klubowy kolega poseł Kornel Morawiecki.

Reklama

Jak podaje Wirtualna Polska jednocześnie prowadzone jest postępowanie sprawdzające czy marszałek Sejmu Marek Kuchciński jako funkcjonariusz publiczny „nie dopełnił ciążących na nim obowiązków poprzez niedopuszczenie złożenia wniosku o dokonanie reasumpcji (czwartkowego) głosowania".

Jak poinformował w poniedziałek prok. Michał Dziekański, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, postępowanie co do posłanki wszczęto i z urzędu, i z zawiadomienia PO; postępowanie co do Kuchcińskiego - po zawiadomieniu PO.

Postępowanie sprawdzające po 30 dniach kończy się wszczęciem śledztwa, albo jego odmową.

Według art. 231 par. 1 Kodeksu karnego funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Art. 271 par. 1 Kk stanowi, że funkcjonariusz publiczny uprawniony do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Pytany, czy postępowanie wobec Zwiercan dotyczy także i Morawieckiego, Dziekański odparł, że obejmuje ono "wszystkie elementy prawnokarne, które się pojawiają w sprawie". W zawiadomieniu PO zarzuciła Morawieckiemu podżeganie Zwiercan do popełnienia przestępstw.

Reklama
14 kwietnia Sejm wybrał Zbigniewa Jędrzejewskiego do Trybunału Konstytucyjnego. Podczas wyboru kandydata PiS posłanka Kukiz'15 zagłosowała za swojego klubowego kolegę. Zwiercan została wykluczona z klubu Kukiz'15, a Morawiecki sam z niego wystąpił.

Posłanka mówiła, że żałuje tego, co zrobiła. "Popełniłam błąd, nie wiedziałem, że to jest niezgodne z prawem" - mówiła. Morawiecki przyznał, że sam poprosił posłankę o takie głosowanie, ale potem się z tego wycofał. "Nie to, że ja ją prosiłem, to nie było też tak do końca, ona zagłosowała impulsywnie, w pewnym afekcie" - powiedział.

W 2010 r. stołeczny sąd warunkowo umorzył postępowanie karne wobec dwóch b. posłów SLD Jana Chaładaja i Stanisława Jarmolińskiego, którzy w 2003 r. głosowali za nieobecnych kolegów. Według sądu przekroczyli oni swe uprawnienia, gdyż każdy poseł dysponuje tylko jednym głosem. Sąd orzekł, że mają zapłacić po pięć tys. zł na cel społeczny. Gdy cała sprawa wyszła na jaw, głosowania powtórzono.