- Już po terminie określonym w umowie dostałam listę pokazującą kolejność koni, ale formalnego zgłoszenia z pieczątką i podpisem od żadnej ze stadnin nie mam. Po drugie, listę przysłała osoba, która nie jest stroną umowy, czyli pracownik Agencji Nieruchomości Rolnych. Nie mogę więc uznać tego za oficjalne zgłoszenie - mówi dziennik.pl Barbara Mazur, właścicielka firmy Polturf. Dopytywana, czy kontaktowała się ze stadninami, potwierdza (Wysłałam informację do pełnomocnika stadnin). Te jednak - według jej relacji - nie zareagowały.
Co na to przedstawiciele stadnin? Janów Podlaski na pytania nie odpowiada. - Ze względu na liczne obowiązki zawodowe, postaram się odpowiedzieć najszybciej jak to możliwe - napisał jeszcze w poniedziałek Mateusz Leniewicz-Jaworski, członek zarządu. I zamilkł.
Bardziej rozmowny był dyrektor Stadniny Ogierów Białka. - Na aukcję wytypowaliśmy i zgłosiliśmy 3 konie. Pismo poszło do zarządu Małopolskiej Hodowli Roślin w Krakowie. Z naszej strony żadnego opóźnienia nie było - zapewnia. Ale już Małopolska Hodowla Roślin, której stadnina podlega, poprosiła o maila z pytaniami, po którym zaległa cisza. Anna Burek, dyrektor ds. operacyjnych MHK: Nie jestem upoważniona do przekazywania takich informacji. Muszę pilnować tajemnicy spółki.
Anna Durmała, prezes Stadniny Koni Michałów: - Lista (Michałów na tegoroczną aukcję chce wystawić około 20 koni – przypis red.) była zrobiona jeszcze w marcu i została przekazana na ręce Agencji Nieruchomości Rolnych. Jeśli chodzi o naszą stadninę wszystko jest dopięte. Z pytaniami odsyła do rzecznika Agencji Nieruchomości Rolnych.
"My jako gospodarz jesteśmy niedoinformowani"
Witold Strobel, rzecznik Agencji Nieruchomości Rolnych, gospodarza wydarzenia, jest zdziwiony zamieszaniem. - Ja tam bym się przez media nie porozumiewał. Bo jeśli firma Polturf uważa, że lista koni, którą otrzymała, jest niewłaściwie umocowana, to może należałoby podnieść telefon - zadzwonić, zapytać. Poprosić, żeby zostało to przesłane w taki a nie inny sposób. A nie żeby tak, że ja się od pani dowiaduję różnych rzeczy. My jako gospodarz jesteśmy niedoinformowani - oburza się.
Ale nawet jeśli zgłoszenia do Polturfu trafiłyby jeszcze w tym miesiącu, to szanse na przygotowanie aukcji na dotychczasowym poziomie są małe. Zabrakłoby czasu m.in. na przygotowanie pełnego katalogu z informacjami o rodowodzie i karierze koni, a także na zorganizowanie sesji zdjęciowych i nagranie filmów wideo. Zgodnie z umową konie można było zgłaszać do 20 marca. Według Barbary Mazur, listę od ANR Polturf miał dostać po dopiero w drugim tygodniu kwietnia.
Co więc teraz? - Proszę pytać stadniny, bo ja nie rozumiem tej sytuacji. Nie wiem, czy jest jakiś inny pomysł na sprzedawanie koni. Może ktoś inny ma robić aukcję? - zastanawia się właścicielka Polturfu.
Do 20 marca do udziału w aukcji zgłoszono jedyne 14 koni - wszystkie od osób prywatnych. Jednak aukcja w Janowie Podlaskim została wymyślona przede wszystkim po to, żeby sprzedawać konie ze stadnin państwowych - dotychczas był ich około 50 rocznie. Tylko niewielka część miejsc była do tej pory użyczana wystawcom prywatnym.
Czy w tej sytuacji Pride of Poland się odbędzie? - Teraz mój pełnomocnik komunikuje się z pełnomocnikiem stadnin. Nie wiem, jaki będzie efekt tych rozmów - odpowiada krótko Barbara Mazur. - Czy aukcja Pride of Poland jest zagrożona? - dopytuję. - Harmonogram, który prowadziłam, nie dość że stanął w miejscu, to się posypał. Czy aukcja się odbędzie? Myślę, że tak. Ale czy na takim poziomie jak do tej pory? Raczej nie. Nie ma już takiej możliwości, żeby to przygotować w takim standardzie - odpowiada Mazur.
Drugie dno
Ale jest i drugie dno tej sprawy - umową z Polturfem zainteresowało się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Kilka tygodni temu minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, przedstawiając raport z kontroli, mówił na konferencji, że umowa była miażdżąco niekorzystna dla zarządów spółek (stadnin) i pracowników nadzoru właścicielskiego. Jak wyliczał, chodziło m.in. o niegospodarność, która miała się wyrażać w podpisaniu niekorzystnej dla Skarbu Państwa umowy z firmą Polturf. Szef resortu podkreślał przy tym, że sama hodowla koni arabskich przez lata była deficytowa, a zyski Janowa pochodziły m.in. z hodowli bydła i sprzedaży mleka.
Przy okazji wyszło na jaw, że organizacja aukcji to całkiem intratny interes. Wedle raportu, między 2010 a 2014 do firmy Polturf z tytułu przygotowania imprez trafiło 10 mln zł. Sama prowizja od sprzedaży koni to ponad pół miliona złotych.
- W ocenie CBA, sposób zarówno wyłaniania organizatora, jak i konstrukcja umów prowadzą de facto do sprywatyzowania imprezy światowej rangi, jakimi są Dni Konia Arabskiego (ich elementem jest Pride of Poland - przyp. red.), i przejęcia dochodów z tego tytułu, jak również 12 proc. dochodów ze sprzedaży koni arabskich przez stadniny - mówił też dziennikarzom Krzysztof Jurgiel. - Z drugiej strony realizująca nad nimi nadzór właścicielski ANR nie podjęła żądnych działań mających na celu zmianę sposobu wyboru organizatora imprezy, oraz zapisów umów uwzględniających interesy ekonomiczne tych stadnin. Uzyskane przez CBA informacje wskazują, że jednym z powodów niewłaściwego nadzoru ANR nad zawieranymi umowami mogą być powiązania między właścicielem tej firmy, a pracownikiem zespołu nadzoru właścicielskiego ANR - zaznaczał.
- Nie wiem, o jakich powiązaniach jest mowa. Czy znam Annę Stojanowską (główny specjalista ds. hodowli koni w ANR - red.)? Tak, jeszcze z czasów studiów na SGGW. Byłyśmy na tym samym wydziale zootechnicznym, chociaż studiowałyśmy w różnych latach - odpowiada Barbara Mazur. I podkreśla: - Od 15 lat współpracowałyśmy przy tworzeniu Dni Konia Arabskiego i innych krajowych imprez poświęconych koniom arabskim. Jeśli pracuje się z kimś tak długo, to trudno się nie zakolegować. A umowę na pierwszą organizację Dni Konia Arabskiego otrzymałam po wygranym przetargu - wyjaśniałam to już w mediach.
Sprawa ma jednak ciąg dalszy, bo 7 kwietnia kancelaria prawna reprezentującą trzy stadniny wysłała pismo do Polturfu - chciała renegocjować umowę i wyjaśnić sporne kwestie. Pismo miało jednak pozostać bez odpowiedzi.
Witold Strobel z Agencji Nieruchomości Rolnych przypomina, że jeszcze trzy lata temu stadnina w Janowie za użytkowanie terenu i obiektów (np. stajni) przez Polturf nie pobierała żadnych opłat, a od 2014 roku kwota ta wynosiła ledwie 15 tys. zł. - Wartość użytkowanego mienia była na tyle duża, że dawny zarząd stadniny powinien zapytać o zgodę na zawarcie takiej umowy szefa resortu skarbu - uzupełnia rzecznik ANR. Tymczasem w dokumentach Agencji można wyczytać, że poprzedni zarząd mógł w ogóle o taką zgodę nie wystąpić. A to z kolei może oznaczać, że umowy są nieważne.
Strobel jednak wierzy w porozumienie. - Dopóki się rozmawia, to jest szansa na wyjaśnienie wątpliwych kwestii. Z naszej strony jest wola, by impreza w sierpniu się odbyła. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy tak będzie - przyznaje.
Pride od Poland planowana jest na 16 sierpnia w Janowie Podlaskim.