Wykład ojca prezydenta Dudy trwał prawie 100 minut i był główną atrakcją spotkania, które odbyło się w 15 marca po mszy świętej w Krakowie, w piwnicach pod budynkiem plebanii parafii świętego Józefa.
Prof. Jan Tadeusz Duda, który jest pracownikiem naukowym Akademii Górniczo-Hutniczej, zwrócił się na początek do zgromadzonych, stwierdzając, że w obecnych czasach jesteśmy świadkami kryzysu małżeństwa. – Jestem wykładowcą i obserwuję, jak do swoich obowiązków podchodzą panowie, a jak panie. I muszę z przykrością stwierdzić, że panowie są chyba do tyłu. To jest po prostu jakiś kryzys męskości, mężczyzny. Zresztą chyba panowie o tym wiecie, bo się tu spotykacie – stwierdził ojciec prezydenta.
W swoim wystąpieniu nauczał zgromadzonych między innymi na temat różnic między zainteresowaniami dziewczynek i chłopców. Jak przekonywał na przykład, „mężczyźni dużo racjonalniej myślą”:
Chłopcy lubią się bawić rzeczami twardymi, które trzeba poskładać albo rozebrać, a dziewczynki lubią się bawić rzeczami miękkimi, które trzeba przytulić. I to jest tak oczywista różnica. Mężczyzna w ogóle ewolucyjnie został tak ukształtowany, żeby zajmował się sprawami strategicznymi. Ponadto mężczyźni dużo racjonalniej myślą. I to nie jest dyskryminujące. Tak jest po prostu – podkreślił.
Ojciec prezydenta Polski w czasie wykładu odpowiadał na szereg pytań uczestników spotkania. Niektóre dotyczyły wychowywania dzieci, więc korzystając z okazji, Jan Tadeusz Duda podzielił się swoimi doświadczeniami dotyczącymi wychowywania syna oraz adoptowanej córki:
Kiedy zaczynałem być ojcem, to zastanawiałem się, jak święty Józef wychował Pana Jezusa. To był dla mnie taki szczególny wzorzec. Teraz święty Józef jest dla mnie także szczególnym patronem, bo to patron dzieci adoptowanych. Ja się już wtedy zastanawiałem, jak święty Józef to zrobił, że wychował człowieka tej klasy.
Zdaniem prof. Dudy, w wychowaniu chłopców z pewnością pomocna jest dyscyplina kościelna, czyli post, spowiedź oraz posługa do mszy.
Chłopcy powinni być zmuszani do odprawiania pierwszych piątków. Bo nie ma lepszego kursu na chłopca niż częsta spowiedź. Taka jest prawda. On musi tam wyznać tam swoje winy dziecięce. To jest dobry sposób – trzymać kurs przez spowiedź. Dobrą szkołą dla chłopców jest też ministrantura. To jest szkoła życia. Ona daje kilka rzeczy: porządne środowisko, kontakt stały z praktykami religijnymi i obycie z kuchnią Kościoła. Radzę pchać dzieci na ministrantów – podsumował ojciec prezydenta Polski.