Minister Łapiński nie jest jedynym propagatorem pojęcia „sędziokracja”. To słowo obecne było częstokroć chociażby w wypowiedziach nieżyjącego już rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. Co jakiś czas ów neologizm pojawiał się zatem w debacie publicznej, ale zawsze w dość specyficznym kontekście.
Otóż gdy przedstawiciele dwóch konstytucyjnych władz – ustawodawczej bądź wykonawczej – mieli problem z akceptacją budzącego po ich stronie emocje orzeczenia sądowego, kwitowali sprawę, wskazując, że jest to przykład właśnie sędziokracji. Wydaje się więc, że chodzi tutaj o przekonanie, iż władza sądownicza treścią konkretnego rozstrzygnięcia wkracza w dominium należne dwóm pozostałym władzom. Z kolei sama sędziokracja ma być zapewne formą wynaturzenia demokracji. W tym właśnie kierunku rząd ustami premier, a także przedstawiciele Kancelarii Prezydenta oraz większości sejmowej komentowali wzmiankowaną wyżej uchwałę Sądu Najwyższego z 31 maja 2017 r.
Najlepszym dowodem na poparcie stawianej tezy o konkretnym rozumieniu pojęcia sędziokracji jest wniosek marszałka Sejmu, któremu nadano już trybunalską sygnaturę Kpt 1/17, uznającego, że odpowiedź na pytanie prawne zadane przez trzyosobowy skład SN odnośnie do dopuszczalności ułaskawienia określonej osoby przed prawomocnym zakończeniem postępowania karnego jest przykładem sporu kompetencyjnego między centralnymi organami państwa, który w myśl art. 189 konstytucji władny jest rozpoznać Trybunał Konstytucyjny.
Tyle że żadnego sporu kompetencyjnego w omawianej materii, jak się wydaje, nie ma. Jako pierwszy jawi się problem definicyjny, który można sformułować tak: czy w istocie SN jest centralnym konstytucyjnym organem państwa? Kilka lat temu TK rozpatrywał głośny spór kompetencyjny co do właściwej reprezentacji kraju na jednym ze szczytów unijnych, gdzie jednoczesny akces zgłaszali premier i prezydent. Tu nie było wątpliwości, że definicja centralnych konstytucyjnych organów państwa była spełniona. Spór był jak najbardziej realny i groził wręcz kompromitacją dyplomatyczną, zatem Trybunał Konstytucyjny go rozstrzygnął. Niechaj jednak w kwestii spełnienia przez SN definicji centralnego organu państwa wypowiedzą się znawcy ustroju administracyjnego – z szacunkiem ustępuję im pola.
Reklama