To zaskakująca decyzja, bo irlandzki przewoźnik chwalił się, że połączenia z Lotniska Chopina do Wrocławia i Gdańska mają duże obłożenie. Na obu trasach rejsy odbywają się trzy razy dziennie. W dużej mierze korzystają z nich pasażerowie podróżujący w celach służbowych. - Operator lotniska rzucał nam kłody pod nogi. Ostatnio dostaliśmy bardzo oddalone od terminala stanowiska na płycie, do których dojazd autobusami trwał bardzo długo. Nie mogliśmy tego zaakceptować - mówi Juliusz Komorek, dyrektor ds. operacyjnych i prawnych Ryanaira.
Irlandzki przewoźnik nie może sobie zaś pozwolić, by samoloty przebywały na lotnisku zbyt długo. Po przylocie na lotnisko zwykle po 20-25 minutach wylatują w dalszą trasę.
Jednocześnie Ryanair zapowiada skargę do Komisji Europejskiej na zarządzające lotniskiem przedsiębiorstwo Porty Lotnicze. - Uważamy, że jest to nadużywanie pozycji dominującej ze strony lotniska - mówi Komorek.
Szef PPL-u Mariusz Szpikowski twierdzi, że Ryanair jest traktowany na równi z innymi przewoźnikami. - Decyzja o zawieszeniu lotów do Wrocławia i Gdańska to autonomiczna decyzja przewoźnika. Jest on traktowany normalnie. Nie jest naszym calem spełnianie wszystkich postulatów przewoźnika - mówi w rozmowie z DGP Mariusz Szpikowski. - Biorąc pod uwagę popyt na loty z naszego lotniska, sądzę że ta luka zostanie szybko zagospodarowana - dodaje.
Ryanair pozostawi na Lotnisku Chopina jedno krajowe połączenie - do Szczecina. Z Okęcia lata tam raz dziennie. Irlandzki przewoźnik dodaje, że z rejsami do Wrocławia i Gdańska nie wróci na lotnisko w Modlinie. Takie połączenia były realizowane jeszcze rok temu. Wielu podróżnych przyznawało jednak, że w przypadku lotów krajowych podróż do oddalonego o 40 km od Warszawy Modlina jest zbyt kłopotliwa. Często okazywało się, że mniej czasu zajmuje podróż pociągiem (po doliczeniu czasu potrzebnego na dojazd do lotniska i na odprawę).
Okazuje się, że irlandzki przewoźnik tnie połączenia dalej. Stworzył już nawet specjalną stronę, na której można znaleźć informacje o połączeniach lotniczych, które anuluje. Jak podaje strona gieldaigospodarka.pl co prawda lista ta na razie (stan na poniedziałkowy poranek) dotyczy tylko jego siatki połączeń do najbliższej środy włącznie, ale zawsze to trochę lepiej, niż dowiedzieć się o braku możliwości powrotu do domu z wakacji kilka godzin przed planowanym wylotem.
Guardiana Kenny Jacobs, dyrektor marketingu Ryanaira, twierdzi, że wykaz ten zawiera wszystkie anulowane połączenia do środy włącznie. Kolejne mają pojawiać się sukcesywnie – następny zestaw jeszcze w poniedziałek (18.09). W sumie firma konsekwentnie realizuje swój absurdalny dla wielu pasażerów plan skasowania do 2 tys. połączeń w ciągu najbliższych 6 tygodni – to mniej niż 2 proc. wszystkich połączeń realizowanych przez irlandzkiego przewoźnika w tym czasie.
Na Twitterze Jacobs przyznał się pośrednio do tego, co jest główną przyczyną najnowszych problemów Irlandczyków – brak pilotów. Jak napisał, jest on związany z zamieszaniem związanym z tym, że duża ich część postanowiła sobie zrobić urlop, ale w branży wszyscy wiedzą, że problem jest nieco inny. Ryanair utracił nagle kilkudziesięciu pilotów, którzy przeszli do Norwegian Air. Łącznie od początku roku do norweskich linii przeszło od początku roku ponad 140 pilotów. Poinformował o tym niecałe dwa tygodnie temu Lasse Sandaker-Nielsen, dyrektor firmy ds. komunikacji w Norwegian Air.
Norwedzy mają teraz około 400. Około 1/3 z nich to dawny personel Ryanaira. Piloci przechodzą do konkurencji, bo otrzymują tam lepsze warunki od pięcioletnich kontraktów w Ryanairze, o których złośliwie mówi się, że to "śmieciówki" w w branży lotniczej. Poza tym, jak się okazuje, Norwedzy stworzyli dla nich atrakcyjne oferty, po tym, jak załamały się rozmowy o współpracy linii Norwegian Air i Ryanair. Szef Ryanaira Michael O’Leary, pytany przez branżowy serwis Travel Weekly o umowę z konkurentem z Norwegii stwierdził, że konkurentowi kończą się pieniądze i może już nie latać za 4-5 miesięcy. – Trudno negocjować z kimś, kto może nie przetrwać zimy – dodał.