Krytycy akcji twierdzili, że "Różaniec do granic" ma na celu wzbudzenie niechęci przeciwko uchodźcom muzułmańskim, ponieważ uczestnicy modlili się w rocznicę pokonania islamskiej armii osmańskiej przez flotę chrześcijańskiej Europy.

Szukaliśmy daty, która byłaby blisko dnia zakończenia setnej rocznicy objawień Matki Bożej Fatimskiej, czyli 13 października, i był to właśnie 7 października. Dopiero później zorientowaliśmy się, że jest to święto Matki Bożej Różańcowej, a jeszcze później odkryliśmy, że jest to rocznica bitwy pod Lepanto, w której wojska chrześcijańskie pokonały wojska Imperium Osmańskiego. Nie było to zamierzone – podkreślił.

Reklama

Pomysł zrodził się po Wielkiej Pokucie, która była organizowana rok temu na Jasnej Górze (15 października 2016 r. – przyp. red). Była to modlitwa przebłagalna za grzechy popełnione w Polsce z prośbą do Boga, żeby uzdrowił nasz naród od skutków tych grzechów. To pokazało, że jest w ludziach wielka potrzeba duchowego działania i tamto spotkanie otworzyło nam perspektywę na przyszłość – wspominał Bodasiński.

Setna rocznica objawień fatimskich, którą w tym roku obchodzimy skłoniła nas do działania. Była to próba odpowiedzenia Matce Bożej na jej wezwanie do modlitwy różańcowej, która ma być ratunkiem dla poszczególnych osób, rodzin i całego świata - dodał.

Jak zaznaczył Bodasiński, miało to być wydarzenie niekonwencjonalne. - Celem było wyrwanie ludzi z codzienności. Stąd myśl, żeby wyjść na granice, jak najdalej od naszych domów, by modlić się - powiedział.

Zaprosiliśmy do włączenia się w tę modlitwę Polaków z całego świata i ku naszemu zaskoczeniu zgłosili się do nas ludzie z Nowej Zelandii, Kambodży, Dżakarty, Afryki, Stanów Zjednoczonych oraz z wielu krajów Europy. Dostawaliśmy zapewnienie o łączności duchowej od ludzi innych narodowości, od Włochów, Niemców, Słowaków, Czechów, Ukraińców. Wydarzenie to przekroczyło granice i zaczęło być różańcem bez granic – dodał Bodasiński.

Jak zaznaczył, intencją organizatorów była modlitwa za Polskę oraz o pokój na świecie. - Chodziło o to, żeby przełamywać mury, które rodzą się w ludziach, a nie je budować. Zachęcaliśmy Polaków do walki, ale duchowej z grzechem i ze złem, a nie z człowiekiem, bo byłoby to zaprzeczeniem modlitwy - wyjaśnił PAP.

Nie oczekujemy żadnych konkretnych rezultatów, które ma przynieść ta modlitwa. Zawierzyliśmy naszą rzeczywistość Panu Bogu, a to, jaki efekt ta modlitwa będzie miała, jest w rękach Opatrzności - podkreślił Bodasiński.