Jak zaznaczył w uzasadnieniu wyroku sędzia Jakub Kamiński, aby można było mówić o wtargnięciu, to "konstrukcja ogrodzenia musi w sposób istotny utrudniać dostęp". Ponadto - jak dodał sąd - nagrania nie potwierdzają, iż oskarżeni "dostając się na teren Sejmu zakłócili prace parlamentu".
Sprawa dotyczyła wydarzeń z 30 listopada 2016 r. i ówczesnego protestu przed Sejmem. W Sejmie trwały w tamtych dniach prace m.in. nad nowelizacją ustawy o zgromadzeniach.
Według odczytanego w połowie października przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia aktu oskarżenia, oskarżeni wdarli się na chroniony teren Sejmu, a następnie, wbrew żądaniu uprawnionej do tego Straży Marszałkowskiej, nie opuścili go - co wypełnia znamiona przestępstwa z art. 193 Kodeksu karnego. Zgodnie z tym przepisem "kto wdziera się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu, albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku".
- Nie pozostawia wątpliwości, że teren Sejmu jest nie tylko chroniony, ale także ogrodzony - podkreślała prok. Hanna Stachowicz. W piątek zawnioskowała dla każdego z oskarżonych o grzywnę 5 tys. zł. O uznanie winy wnosił także reprezentujący Kancelarię Sejmu mec. Bartłomiej Onufrzak. Wskazywał, że wyrok sądu powinien mieć charakter prewencyjny. - W dobie zagrożenia terrorystycznego każdy taki incydent jest bacznie obserwowany przez potencjalnych terrorystów - zaznaczył.
O uniewinnienie wnieśli obrońcy. Jeden z nich - mec. Jacek Dubois - powiedział, że oskarżeni są "społecznymi kontrolerami władzy, którzy przybyli do miejsca, gdzie tworzone jest prawo, żeby powiedzieć, iż jest ono tworzone niezgodnie z zasadami konstytucyjnymi". - Jestem ciekaw, czy jak na teren Sejmu weszłaby grupa z transparentem: "Kocham marszałka Kuchcińskiego", to czy również byłoby to naruszenie miru - dodał.
Mec. Dubois zaznaczył, że nie ma mowy o żadnym wydzieleniu terenu Sejmu i nie stanowi go murek, który przekroczyli oskarżeni. - Wyższy murek jest przy tym sądzie od strony ul. Parkingowej; służy do tego, żeby oprzeć teczkę, jak się wyjdzie z sądu - powiedział.
- Jeśli oskarżeni oczekiwali od sądu pochwały i zachęty do takich czynów, to takich słów nie usłyszą. To byłoby niewłaściwe. Ale jeśli oskarżyciele chcieliby usłyszeć uznanie przestępstwa, to takiego wyroku też nie mogą oczekiwać - powiedział w uzasadnieniu sędzia Kamiński.
Jak przypomniał obecnie toczy się debata w sprawie ogrodzenia terenu Sejmu. - Widać, że organy władzy mają pewne opory przed ogrodzeniem, bo może się to spotkać z zarzutem odgradzania się od obywateli - powiedział.
- Skoro jednak ta dyskusja trwa, to trudno uznać, że teraz Sejm jest ogrodzony - dodał sędzia Kamiński, zaś przepis Kodeksu karnego mówi o "ogrodzonym terenie". Ponadto - jak dodał - Sejm jest gmachem użyteczności publicznej.
Wyrok jest nieprawomocny. Na razie nie wiadomo, czy zostanie od niego złożone odwołanie.
Przed tygodniem oskarżeni mówili przed sądem, że ich działanie było obywatelskim protestem "przeciw permanentnemu deptaniu konstytucyjnych praw obywatelskich, które odbywa się w parlamencie". "Obywatelskie nieposłuszeństwo jest w tej sytuacji jedynym wyjściem praworządnego obywatela, któremu zależy na utrzymaniu praw obywatelskich we własnej ojczyźnie" - wskazywali.
Niedawno stołeczny konserwator zabytków wydał negatywną decyzję ws. budowy płotu wokół Sejmu. Stanowisko konserwatora jest analizowane przez Kancelarię Sejmu. Kancelaria może się jeszcze odwołać od tej decyzji.