Wyniki nieznacznie przebiły prognozy Urzędu Lotnictwa Cywilnego, który zakładał, że w minionym roku przez polskie lotniska przewinie się 39 mln podróżnych. Latamy już średnio dwa razy częściej niż w 2010 r., ale wciąż dzieli nas spory dystans do krajów Europy Zachodniej, gdzie na każdego mieszkańca przypadają trzy, cztery loty rocznie.
W 2017 r. niespodziewanie wysoki wzrost – aż o 22 proc. – zanotowało Lotnisko Chopina, które obsłużyło 15,75 mln podróżnych. Mariusz Szpikowski, prezes Przedsiębiorstwa Państwowego Porty Lotnicze (PPL), mówi, że głównie dzięki Lotowi na Okęciu rośnie ruch tranzytowy. Już blisko jedna czwarta pasażerów to ci, którzy przesiadają się na inne loty. Szef PPL właśnie z myślą o naszym narodowym przewoźniku szykuje w najbliższych dwóch, trzech latach rozbudowę lotniska. Twierdzi, że jest to konieczne mimo planowanej budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Na Okęciu potrzebne są nowe stanowiska dla dużych samolotów, np. dreamlinerów. Latają one poza Europę, dlatego w terminalu trzeba powiększyć tzw. strefę non-Schengen. Wydłużana będzie też część terminalu, w którym pasażerowie czekają po odprawie na wejście do samolotu. PPL czeka teraz na zgodę Ministerstwa Obrony Narodowej, które zostało poproszone o przekazanie należącego do niego fragmentu płyty lotniska. Według szacunków PPL koszty całej przebudowy nie przekroczą 200 mln zł.
Zwyżki liczby podróżnych – od kilkunastu do ponad 20 proc. – odnotowały też duże porty regionalne – w Krakowie, Gdańsku, Katowicach i Wrocławiu. Na tym tle najsłabiej wypadł Poznań (wzrost o 8 proc.), co można tłumaczyć bliskością Berlina i dużą ofertą tanich połączeń z tamtejszego portu.
Rekordowe zwyżki zanotowano za to w małych portach. Na najmłodszym, oddanym w 2016 r. lotnisku Szczytno-Szymany liczba podróżnych podwoiła się – z 47 tys. do ponad 100 tys. Tanie linie powoli przekonują się do tego portu i uruchamiają kolejne połączenia. Z kolei port w Zielonej Górze zwiększył liczbę podróżnych o 88 proc. – do prawie 18 tys. W porównaniu z innymi lotniskami pasażerów jest bardzo mało, ale władze tamtejszego portu są zadowolone z wyników. Wzrost był możliwy dzięki zmianie operatora na jedynej stałej trasie – do Warszawy. Linię SprintAir zastąpił LOT i dzięki temu podróżni mogą kupić jeden bilet na podróż do stolicy i dalszą.
W statystkach na końcu znalazł się port w Radomiu, który w zeszłym roku obsłużył 10 tys. pasażerów (więcej o tym porcie w ramce obok). Tam też zanotowano niewielki wzrost.
Spadła za to liczba podróżnych na średnich lotniskach – w Łodzi (aż o 14 proc.) i w Bydgoszczy (o ok. 2 proc.).
Można się spodziewać, że obecny rok dla większości portów również zakończy się wyraźnymi zwyżkami. Najwięksi przewoźnicy działający na naszym rynku nie zatrzymują swojej ekspansji. Szef tanich linii Wizz Air József Váradi w środę zapowiedział, że w polskiej siatce połączeń w tym roku znajdzie się 19 nowych tras, m.in. z Warszawy do Bordeaux i Podgoricy czy z Wrocławia do Bari.
Kilka nowych połączeń szykuje LOT, który wzbogaci się m.in. o trzy dreamlinery i cztery kolejne boeingi 737 MAX. Przewoźnik zacznie latać z Warszawy do Singapuru, Oslo, Kowna, Dubrownika oraz z Rzeszowa do Nowego Jorku (na lotnisko Newark).
Z kolei irlandzki Ryanair na wiosnę uruchomi linię czarterową Ryanair Sun, która będzie latać z Warszawy, Katowic, Poznania i Wrocławia. Irlandczycy obiecują też, że w lutym ogłoszą nowe regularne połączenia.
Według prognoz ULC w najbliższych latach ruch lotniczy nadal będzie szybko przyrastać. W 2030 r. liczba pasażerów w naszych portach ma wzrosnąć do 72 mln podróżnych.
– Polski rynek lotniczy jest teraz jednym z najbardziej rozwijających się w Europie. Jeśli sytuacja gospodarcza nie ulegnie załamaniu, to w następnych latach ruch na dużych lotniskach będzie rok do roku wciąż przyrastał o ok. 20 proc. – komentuje Bartosz Baca, ekspert lotniczy z firmy BBSG. – Na Mazowszu porty na Okęciu i w Modlinie obsługują prawie 20 mln podróżnych, niemal połowę ruchu w kraju. Port w Łodzi traci, bo pasażerów "wysysa" pobliska Warszawa. Bydgoszcz ma lepsze i gorsze chwile, ale sądzę, że ten port jeszcze się odbije – dodaje Bartosz Baca.
PPL chce inwestować miliony w radomskie lotnisko
Niewielki port Radom-Sadków ma szansę stać się jednym z ważniejszych lotnisk w kraju. W środę Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” podpisało z prezydentem Radomia Radosławem Witkowskim list intencyjny w sprawie przejęcia tamtejszego portu. Szef PPL Mariusz Szpikowski twierdzi, że pod koniec stycznia będą gotowe analizy, które ostatecznie powiedzą, czy rozbudować port w Radomiu. W ostatnich dniach przekonywał jednak, że to właśnie to lotnisko powinno za kilka lat odciążyć Lotnisko Chopina, a potem wspomagać Centralny Port Komunikacyjny. Do Radomia miałyby trafić czartery i tanie linie, np. Wizz Air. Ci przewoźnicy nie palą się jednak do tego.
Szpikowski twierdzi jednak, że lepiej inwestować w położone 100 km od Warszawy lotnisko w Radomiu, a nie w oddalony o 38 km od centrum Modlin, bo tereny na południe od stolicy są gęściej zamieszkane. Główną wadą Modlina ma być też niekorzystna umowa z Ryanairem, która odstrasza innych przewoźników od tego portu. PPL wciąż ma blisko jedną trzecią udziałów w spółce zarządzającej Modlinem. W zeszłym roku zablokował emisję obligacji, które pozwoliłyby m.in. rozbudować terminal.