Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, oskarżyła duchownego o trzykrotne zgwałcenie nastolatki. Działo się to w 2017 roku, gdy był on wikariuszem, prowadził katechezę w szkole podstawowej i gimnazjum w jednej z miejscowości województwa podlaskiego.

Reklama

W środę Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał duchownego (nie było go na publikacji orzeczenia) na 5 lat więzienia. Orzekł też wobec niego 10-letni zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej na mniej niż 50 metrów i kontaktowania się z nią przez 10 lat, wydał też 15-letni zakaz wykonywania wszelkich zawodów lub działalności związanej z wychowaniem, leczeniem czy edukacją małoletnich lub opieką nad nimi.

Proces odbywał się z wyłączeniem jawności ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonej nastolatki.

Środowa publikacja wyroku i część jego uzasadnienia (dotycząca kary) była jawna, ale sąd zastrzegł w postanowieniu skierowanym do mediów, że w publikacjach nie mogą być podawane dane, które pozwoliłyby zidentyfikować ofiarę przestępstwa. Zakaz obejmuje dane personalne (także inicjały), miejsce popełnienia przestępstwa (nazwę miejscowości, gminy i powiatu), pełne daty, gdy popełniono przestępstwa, imię i nazwisko oskarżonego oraz informacje o powodach, dla których dziewczyna zdecydowała się udać z księdzem na plebanię (chodzi o sposób realizacji podstępu).

- Publikacja tych danych może spowodować, że mieszkańcy gminy czy też znajomi pokrzywdzonej bardzo łatwo powiążą je z jej osobą. Skumulowałoby to traumatyczne przeżycia dziecka - mówił sędzia Sławomir Cilulko, zwracając uwagę, że te przeżycia potęguje bieg sprawy sądowej, w tym przede wszystkim medialne publikacje z nią związane.

Odnosząc się do zakazu publikacji danych oskarżonego (można podawać jedynie inicjały), zwrócił uwagę, że nie chodzi o jego ochronę. - Jednak publikacja jego danych, w tym wcześniejszego miejsca pracy czy zamieszkania, nierozerwalnie mogłaby się wiązać z ujawnieniem tożsamości pokrzywdzonego dziecka - uzasadniał sędzia.

Reklama

Podkreślał, że to dobro o wiele większej wartości niż dobra osobiste sprawcy, przeważające też nad prawem mediów do pełnego relacjonowania spraw sądowych budzących zainteresowanie społeczne.

Odnosząc się do wymiaru kary, sędzia Cilulko podkreślał, że motywacja seksualna przestępstwa zasługuje na "szczególne potępienie", a gdy dotyczy własnej uczennicy i powoduje "kaleczenie" jej rozwoju psychofizycznego, "budzi wyjątkowe oburzenie". - Jest też jaskrawo naganna, wywołuje w społeczeństwie odrazę, gniew i potępienie - uzasadniał.

Sędzia zaznaczył, że trudno znaleźć w tej sprawie okoliczności łagodzące, mówił też m.in., że nikt nie ma prawa bezprawnie wpływać na proces dojrzewania do własnej seksualności. - A sprawcy przestępstw seksualnych, można powiedzieć, kradną tożsamość seksualną swoich ofiar, nie pozwalając im stopniowo i harmonijnie dorosnąć, pozbawiają ich tej szansy - mówił sędzia Cilulko.

Zwracał uwagę na obecny w tej sprawie aspekt religijny. Przypominając, że przestępstwo zostało popełnione przez księdza wobec jednej z jego małoletnich parafianek, co wywołało szok i oburzenie również we wspólnocie kościelnej, sędzia mówił, iż u wielu osób zaburzyło to "dotychczasowe postrzeganie standardu księdza jako osoby nieskazitelnej moralnie, godnej zaufania, dbającej o wiernych".

- Nie mieliśmy do czynienia w tej sprawie tak naprawdę z księdzem, a jak się wydaje - raczej z jego imitacją. Bo tak należy ocenić postępowanie sprawcy, łamiącego już po kilku miesiącach od święceń kapłańskich, w trakcie posługi kapłańskiej, nie tylko normy prawa świeckiego, ale i kanonicznego - powiedział sędzia Cilulko. Dodał, że było to nie tylko naruszenie prawa karnego, ale i elementarnych norm współżycia społecznego, a także zaprzeczenie istoty posługi kapłańskiej.

O możliwości popełnienia przestępstwa przez duchownego powiadomiły prokuraturę w ub. roku władze kościelne. Jednocześnie biskup właściwy dla miejsca pracy księdza podjął wobec niego decyzje dyscyplinarne, m.in. zakazując wykonywania wszelkich funkcji kapłańskich i umieszczając go w klasztorze.

W komunikacie informowano też wówczas, że trwa postępowanie kościelne w tej sprawie.