Sprawa dotyczyła incydentu z października 2015 r. Naruszenie nietykalności cielesnej miało polegać na popchnięciu, w którego efekcie młoda kobieta przewróciła się. Poza półrocznym ograniczeniem wolności w postaci prac społecznych w wymiarze 20 godzin w miesiącu Dominik W. ma też przeprosić pisemnie poszkodowaną oraz zapłacić na jej rzecz tysiąc złotych nawiązki i ponad 1,3 tysiąca złotych kosztów, jakie poniosła ona na pomoc prawną.
Prowadząca sprawę sędzia Magdalena Czaplińska przypomniała, że prokuratura wnosiła o wyższą karę – osiem miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych. Sędzia poinformowała w uzasadnieniu, że sąd, wymierzając niższą karę, wziął pod uwagę młody wiek sprawcy (w chwili zdarzenia miał on 18 lat) oraz fakt, że w momencie popełnienia czynu był on karany jedynie za zniszczenie mienia. Teraz jest oskarżony o kilka poważniejszych czynów.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokurator Aleksandra Nafalska poinformowała, że po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem prokuratura zadecyduje o ewentualnej apelacji. Dominika W. nie było w sądzie. Jego obrońca adwokat Dariusz Strzelecki zapowiedział, że można spodziewać się apelacji. Dodał, że oskarżony nie poczuwa się do winy.
Postępowanie sądowe dotyczyło zdarzenia z 30 października 2015 roku w historycznym centrum Gdańska. Wracająca z pubu grupka kobiet spotkała czterech młodych mężczyzn, wśród nich dwóch wnuków Lecha Wałęsy - Bartłomieja i Dominika. Mężczyźni zaczepili kobiety, wyzywając jedną z nich - byłą partnerką Bartłomieja W. W obronie koleżanki stanęły jej znajome. Wyzwiska przerodziły się w szarpaninę. Podczas niej Dominik W. przewrócił na ziemię jedną z pań – Kingę P. Incydent miał dalszy ciąg: doszło do pobicia, a w zdarzenie włączyły się osoby postronne.
Przedmiotem procesu, w którym w piątek zapadł wyrok, było tylko naruszenie nietykalności Kingi P., która złożyła pozew cywilny w tej sprawie, żądając od Dominika W. 15 tys. zł zadośćuczynienia (w trakcie trwania procesu w sprawę włączyła się prokuratura). Pozostałe zdarzenia, które złożyły się na zajście, są przedmiotem innego postępowania sądowego toczącego się przed gdańskim sądem. W procesie tym oskarżono czterech mężczyzn biorących udział w incydencie, w tym dwóch wnuków byłego prezydenta.
Obaj młodzi mężczyźni są synami Przemysława Wałęsy, który zmarł w styczniu 2017 r. Zarówno Bartłomiej, jak i Dominik poza udziałem w zajściu z października 2015 r. są też oskarżeni lub podejrzani w kilku innych sprawach. Bartłomiejowi W. prokuratura zarzuciła, że wspólnie z kolegami okradł i poturbował w centrum Gdańska szwedzkiego turystę. Przed gdańskim sądem trwa też proces, w którym Dominik W. odpowiada za pięć czynów. Najpoważniejszy z nich to "sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu drogowym".
Według prokuratury oskarżony 25 lutego 2018 r. na jednej z ulic w Gdańsku-Oruni jechał samochodem, nie mając do tego uprawnień i był nietrzeźwy (2,08 promila alkoholu). Kierowany przez niego golf poruszał się od lewej do prawej krawędzi jezdni, wjeżdżał na chodniki, zmuszając pieszych do ucieczki, uderzał też w inne pojazdy.
Mężczyzna został także oskarżony o znieważenie policjantów i zmuszanie ich do "odstąpienia od czynności służbowych". Dominikowi W. zarzucono również użycie przemocy i gróźb wobec próbującego go zatrzymać ochroniarza z pobliskiego sklepu. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Tuż po zatrzymaniu gdański sąd rejonowy zastosował wobec W. środek zapobiegawczy w postaci 10 tys. zł kaucji. Mężczyzna wpłacił pieniądze i opuścił areszt, prokuratura złożyła jednak do sądu okręgowego zażalenie na tę decyzję. Sąd odwoławczy 6 marca uznał, że "poręczenie majątkowe nie jest środkiem, który w należytym stopniu zabezpieczy tok postępowania" i zdecydował o tymczasowym aresztowaniu Dominika W. Osadzony opuścił areszt w ostatnim dniu lipca, gdy sąd uznał, że areszt nie jest już konieczny.