W Sądzie Rejonowym w Brodnicy ruszył proces b. policjanta z tego miasta oskarżonego m.in. o gwałt, do którego miało dojść na komendzie, a także o usiłowanie gwałtu i dwa inne przestępstwa seksualne.
Prokuratura oskarża mężczyznę w procesie, który ruszył w piątek, o przestępstwa seksualne wobec czterech kolejnych kobiet. Były policjant miał na komendzie zgwałcić jedną z nich, a wobec dwóch innych - w tym samym miejscu - doprowadzić do tzw. innych czynności seksualnych m.in. całując je, dotykając ich miejsc intymnych oraz władające ręce pod odzież. Czwarty z zarzutów dotyczy usiłowania gwałtu, którego Krzysztof G. miał się dopuścić w mieszkaniu kolejnej z pań.
Do gwałtu w prywatnym mieszkaniu nie doszło, gdyż nagle zadzwonił telefon policjanta i kobieta wyswobodziła się.
W piątek sąd podjął decyzję o wyłączeniu jawności postępowania w tej sprawie. Przed wejściem na salę rozpraw mężczyzna powiedział dziennikarzom, że nie przyznaje się do winy. Na pytanie, czy skrzywdził kobiety, odpowiedział: "nie".
Za gwałt - najcięższe z czterech przestępstw, o której jest oskarżony - byłemu policjantowi grozi do 12 lat więzienia.
W maju Krzysztof G. został już skazany nieprawomocnie na 2,5 roku więzienia za seksualne "nadużycie stosunku zależności". Do przestępstwa, o które był wówczas oskarżony, doszło w 2017 roku. Mężczyzna, będąc kierownikiem izby zatrzymań w Komendzie Powiatowej Policji w Brodnicy był oskarżony o zgwałcenie w toalecie zatrzymaną do jednej ze spraw kobietę. Następnego dnia pokrzywdzona złożyła zawiadomienie o przestępstwie.
G. został zawieszony w czynnościach w związku ze wszczętym postępowaniem dyscyplinarnym, a dzień później wydalony z policji "ze względu na interes służby". Nie przyznał się do winy.
24 maja Sąd Rejonowy w Brodnicy skazał byłego policjanta, ale nie za gwałt, lecz za przekroczenie uprawnień i wykorzystanie zależności. Krzysztof G. usłyszał wyrok 2,5 roku więzienia.
Sąd zakazał mu też zajmowania stanowisk w administracji publicznej jako funkcjonariusz przez okres 15 lat i przyznał częściowe zadośćuczynienie pokrzywdzonej w kwocie 10 tys. zł - przekazał wówczas PAP rzecznik prasowy Prokuratora Okręgowego w Toruniu prokurator Andrzej Kukawski. Prokuratura złożyła apelację w tej sprawie. Nie został jeszcze wyznaczony termin jej rozpatrzenia.
Szefowa Prokuratury Rejonowej w Brodnicy Alina Szram powiedziała PAP, że to śledczy z własnej inicjatywy prześledzili dokumentację związaną z osobami zatrzymywanymi w Brodnicy, które mogły stać się ofiarami b. policjanta.
Po tej pierwszej sprawie miałem wrażenie, że ten mężczyzna robił to zawsze, ale po prostu raz wpadł. On to robił "tak na pewniaka", że wydawało mi się, iż każda osoba płci żeńskiej, która była w izbie zatrzymań i znajdowała się w sferze zainteresowania tego mężczyzny - mając na uwadze wiek, wygląd i zapach - mogła stać się jego ofiarą. W ramach działań własnych poleciłam więc analizę książki zatrzymań - powiedziała PAP prokurator Szram.
To pozwoliło na dotarcie do osób pokrzywdzonych. Do wszystkich osób, do których mogliśmy dotrzeć, dotarliśmy i dzisiejsza sprawa jest tego pokłosiem - wyjaśniła szefowa brodnickiej prokuratury.
Mężczyzna był także oskarżony w innym procesie o znęcanie się nad żoną. Sąd umorzył jednak postępowania, gdyż uznał, że nie było to znęcanie, a stalking. Znęcanie się jest ścigane z urzędu, a stalking na wniosek, a tego nie złożyła w toku postępowania żona mężczyzny. Prokuratura również w tej sprawie złożyła apelację.