Ksiądz Kobienia w specjalnym oświadczeniu zamieszczonym m.in. na stronie internetowej kurii odniósł się do treści "Raportu nt. naruszeń prawa świeckiego lub kanonicznego w działaniach polskich biskupów w kontekście księży sprawców przemocy seksualnej wobec dzieci i osób zależnych" fundacji "Nie lękajcie się", gdzie na stronie 22 i 23 przedstawiona została sprawa byłego księdza diecezji Mariusza K.

Reklama

"Odnosząc się do treści tej wypowiedzi, pragnę wyjaśnić, że podano w niej wiele nieprawdziwych informacji: od momentu zgłoszenia sprawy w kurii diecezjalnej biskup opolski informował rodzinę pokrzywdzonego o możliwości zgłoszenia przestępstwa do prokuratury, jednakże wyraźną wolą najbliższych było zachowanie daleko idącej dyskrecji w tej sprawie ze względu na dobro pokrzywdzonego. Z tego powodu o całej sprawie nie został poinformowany proboszcz parafii, który uznał, że przyczyną nagłego odwołania wikarego z parafii były jego rzeczywiste problemy zdrowotne. Kiedy 13 lipca 2017 r. wprowadzony został prawny obowiązek zgłaszania do organów ścigania przypadków wykorzystania seksualnego małoletnich, na początku sierpnia 2017 r. przedstawiciele biskupa zgłosili sprawę do prokuratury" – napisał ks. Kobienia.

Rzecznik diecezji podkreślił, że władze kościelne wyciągnęły wobec Mariusza K. także konsekwencje kanoniczne. Po uzyskaniu informacji o możliwych nieprawidłowościach ksiądz został odsunięty od posługi duszpasterskiej w parafii, a na polecenie Kongregacji Nauki Wiary zostało przeprowadzone postępowanie kanoniczne, w którego wyniku w 2015 r. został on wykluczony ze stanu kapłańskiego. Ks. Kobienia zdecydowanie zaprzecza informacjom, jakoby biskup ukrywał sprawcę, przenosząc go do innej parafii lub starał się go chronić od odpowiedzialności.

Reklama
Reklama

W 2018 r. Mariusz K. został oskarżony przez prokuraturę rejonową w Strzelcach Opolskich za czyny, do których miało dojść w 2012 r., kiedy pełnił funkcję wikarego w parafii w Jemielnicy. Zdaniem śledczych dopuścił się on czynności seksualnych wobec małoletniego, którego miał przygotowywać do posługi ministranckiej. Ze względu na dobro pokrzywdzonego, który w momencie popełnienia czynu miał 12 lat, sąd zdecydował o wyłączeniu jawności procesu.